Przypomnijmy, 31 sierpnia doszło do fatalnego wypadku na belgijskim torze Spa-Francorchamps. Francuz Anthoine Hubert z impetem uderzył w ścianę, a potem w jego bolid najechał jeszcze rozpędzony Correa, przecinając go na dwie części. 22-letniego francuskiego kierowcy nie udało się uratować. Dwa lata młodszy Amerykanin doznał złamania nóg, ale lekarze określali jego stan jako stabilny. Correa długo był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Groziła mu amputacja nogi, ale nie wyraził na nią zgody. Kierowca przeszedł w niedzielę 17-godzinną operację, ale dopiero teraz jego bliscy poinformowali o jej przebiegu. Trzeba było usunąć więcej kości niż przypuszczali lekarze, ale mimo tego operacja zakończyła się sukcesem. Correa zabrał głos po raz pierwszy od tragicznego wypadku. "Ostatnie tygodnie były wyjątkowo trudne. Trudniejsze niż wszystko, czego kiedykolwiek doświadczyłem. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wiem, że moja przyszłość, szczególnie jeśli chodzi o ratowanie prawej nogi, jest nadal dość niepewna, a moja rehabilitacja fizyczna będzie wyjątkowo długa i skomplikowana. Wciąż przetwarzam to wszystko, co się wydarzył" - czytamy w oświadczeniu. "Za dwa tygodnie jest przewidziana kolejna operacja" - napisano w komunikacie. Nie będzie już tak długa i skomplikowana, jak poprzednia i jeśli się powiedzie, kierowca będzie mógł opuścić szpital za około sześć tygodni. Potem zacznie się długa i żmudna rehabilitacja. RP, MZ