Coraz bardziej rozbudowany kalendarz podoba się zapewne kibicom, ale coraz mniej ludziom pracującym w zespołach. Formuła 1 wymaga poświęceń i pochłania coraz więcej czasu. Kiedy Liberty Media ogłosiła plany powiększenia kalendarza, wiele osób zwracało uwagę na fakt, że jeszcze więcej wyjazdów, jeszcze dłuższe okresy poza domem odbiją się negatywnie na relacjach rodzinnych. Max Verstappen powiedział wprost, jak to zwykle on, że powiększanie kalendarza będzie skutkować rozwodami. Zespoły twierdzą, że dojście do sugerowanej przez promotora liczby 25 wyścigów w sezonie będzie wymagało zatrudnienia drugiej ekipy podróżującej po świecie, a to nie idzie w parze z ideą kontroli kosztów. Aby nieco złagodzić skutki powiększania kalendarza, od 2021 roku harmonogram weekendu zostanie skrócony tak, aby badanie techniczne odbywało się tego samego dnia, co pierwsze treningi. Zupełnie inne spojrzenie na sytuację ma prezydent FIA Jean Todt. Według niego, każdy pracujący w Formule 1 powinien postrzegać to jako przywilej i nagrodę, a utrzymywanie się z wyścigów o randze mistrzostw świata traktować jako spełnienie zawodowe i osobiste. - Kiedy byłem w innym miejscu, pracowałem 18 godzin, przez sześć lub siedem dni w tygodniu, ponieważ miałem pasję i chciałem osiągać wyniki - powiedział w wywiadzie dla Motorsport Week, mając na myśli zapewne swoje lata spędzone w Ferrari. Zdaniem Todta każda kochająca rodzina powinna zaakceptować fakt, że ktoś pracuje znacznie więcej, niż miało to miejsce w przeszłości oraz że "nie jest to praca na całe życie". Te nieco zaskakujące wypowiedzi Todta były punktem wyjścia do zażartej dyskusji w mediach, głównie społecznościowych. Nie brakowało skrajnych opinii. Czasy się zmieniają. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś jest dobrym mechanikiem czy inżynierem, a chce więcej czasu spędzać w domu, z rodziną, to bez problemu znajdzie pracę w innym miejscu, poza Formułą 1 i nie będzie musiał podróżować cały rok po całym świecie. Każdy ma wybór i musi sam podjąć decyzję. Tego wszystkiego nie zobaczymy w relacjach telewizyjnych, ale ciągła presja, praca całymi dniami, a bywa, że i nocami, natłok obowiązków - to wszystko jest źródłem narastającej frustracji. Coraz więcej ludzi nie wytrzymuje i odchodzi. Na temat tego, jak wygląda Formuła 1 od środka zdecydował się wypowiedzieć były rzecznik Williamsa, Aaron Rook, który przyznał, że praca w warunkach ciągłego stresu skończyła się u niego załamaniem nerwowym. Problem dotyczy także osób zajmujących najwyższe stanowiska. Ostatnio dyrektor ds. komercyjnych Liberty Media Sean Bratches - postanowił opuścić firmę, podając jako powód... chęć powrotu do domu i poświęcenia większej ilości czasu rodzinie. Pewnie kiedyś dowiemy się, jakie były prawdziwe powody tej decyzji... Te problemy dotyczą nie tylko Formuły 1. Na odpływ wysoko kwalifikowanego personelu narzekają także zespoły IndyCar - tam co prawda wyścigów w sezonie jest mniej, lecz z powodów komercyjnych sezon skrócono do niecałych siedmiu miesięcy, a wynikające z tego stres, zmęczenie oraz brak możliwości spędzenia wakacji z rodziną stały się dla niektórych nie do zniesienia. Zresztą nie tylko w sporcie motorowym, także w wielu dziedzinach biznesu, wszędzie tam, gdzie liczy się wynik, oczekuje się od ludzi maksymalnej wydajności i wysiłku. Nie wszyscy to wytrzymują. Bo w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Grzegorz Gac