- Wróciłem, ale nie po to, by być numerem dwa lub trzy, więc od razu poprosiłem Franka Warrena o walkę z Wilderem. I nawet mój tata, który zawsze mnie wspierał, od samego początku, powiedział mi: "Nie masz szans z Wilderem, nie jesteś już na tym samym poziomie co kiedyś". I choć rzeczywiście nie byłem w takiej formie jak dawniej, to nigdy nie przestałem w siebie wierzyć - mówi "Król Cyganów", który najpierw 14 września skrzyżuje rękawice z Otto Wallinem (20-0, 13 KO).- Nie powinienem wtedy brać walki z Wilderem. Pospieszyłem się o rok. Ryzykowałem wszystko, ale chciałem za wszelką cenę udowodnić rodzinie i najbliższym, iż wcale jeszcze nie jestem skończony. Obóz przygotowawczy był straszny. Straciłem dużo kilogramów, ale przez to również straciłem trochę na wartości. Nie można przecież w kilka miesięcy zrzucić 65 kilogramów, a tyle łącznie straciłem, by zaraz potem walczyć z najlepszym zawodnikiem świata, gdyż za takiego uważałem wtedy Wildera. Sam tak naprawdę nie byłem pewien, czy dam radę zaboksować przez dwanaście rund w wysokim tempie. Powinienem stoczyć przed Wilderem jeszcze kilka luźniejszych walk - mówi z perspektywy czasu Fury.Wilder 23 listopada w dziesiątej obronie pasa World Boxing Council spotka się po raz drugi z Luisem Ortizem (31-1, 26 KO).