Minęło ledwo pięć dni od konfrontacji "Górala" ze "Szpilą", jak Adamek zmienił zdanie. W dzisiejszym wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" nie jest już tak zdecydowany odnośnie końca kariery. - Jeżeli coś mnie może skusić, to dobra oferta finansowa. Walczyłem całe życie i jeśli dobre pieniądze pojawią się na stole, mogę wejść do ringu. Inaczej to nie ma sensu - powiedział "Góral" Kamilowi Wolnickiemu z "PS". Szpilka już w niedzielę nad ranem, biorąc udział w konferencji, która rozpoczęła się przed godz. 3 nad ranem, był przekonany, że Adamek nie skończy kariery. - Tomek dalej jest świetnym zawodnikiem i nie wierzę, żeby już teraz zrezygnował - powiedział Artur. - Pewnie mu smutno i przykro, ale przyjdzie pan prezes Solorz i powie mu: "Słuchaj Tomek, zaboksuj z Saletą na przykład". Tomek odpowie: "Nie, nie interesuje mnie to.". Ale usłyszy, że za walkę dostanie tyle i tyle, to wiadomo, że się zgodzi. To takie gadanie - dodaje Szpilka. Akurat walkę z Saletą Adamek wyklucza. - Każdy z nas boksuje dla kasy, dla jakiejś chwały, ale to co zostawiamy w ringu, to tylko nasze. Możecie wziąć przykład Magomeda Abdusalamowa, który teraz jest kaleką, inwalidą i boksował dla 30 tys. dolarów. Wiecie, to jest przykre, ale taka jest rzeczywistość. - Tomek może z rok sobie odpocznie i dostanie znowu szansę. Nie oszukujmy się, on jest zawodnikiem bardzo pożądanym przez promotorów dla młodych prospektów - uważa "Szpila. - Wiedziałem, że na Tomku ciąży presja, przez co nie do końca był pewny siebie. Doszły mnie słuchy, że na wypadek zwycięstwa ze mną miał walczyć z Powietkinem na Wybrzeżu, albo z Jenningesem. To o czymś świadczy. Każdy go chce - podkreśla Artur. - Teraz mi się wydaje, moje nazwisko coś znaczy, choć- nie osiągnąłem tyle co Adamek, ale dawałem widowiskowe walki i pokazałem, że nie chcę być prowadzony jak przeciętny Kowalski, tylko chcę wypłynąć na szeroką wodę. I albo nóż, albo widelec - tłumaczy "Szpila".