Amerykanin całkiem nieźle radził sobie w pierwszej rundzie, kiedy nie było jeszcze widać tak wyraźnej przewagi w szybkości. Mosley szeroko stał na nogach, dobrze balansował ciałem i lewym prostym stopował sławnego Filipińczyka, nie pozwalając mu rozwinąć skrzydeł. Wszystko zmieniło się na 75 sekund przed końcem trzeciego starcia, w który "Pac-Man" bezpośrednim lewym prostym "posadził" Shane'a i wyraźnie go zamroczył. Mosley sprytnie klinczując dotrwał do gongu na przerwę, jednak od tego momentu nie robił już praktycznie nic by zwyciężyć. Trzeba przyznać, iż dzięki świetnej pracy nóg nie dawał sobie również zrobić większej krzywdy, ale Manny cały czas miał inicjatywę, kontrolował tempo i przede wszystkim atakował, bo Mosley do końca boksował już na "wstecznym". Potworny błąd popełnił sędzia Kenny Bayless w dziesiątej rundzie, gdy po wyraźnym odepchnięciu, liczył Pacquiao do ośmiu. To tylko go rozsierdziło i boksując dotąd spokojnie, zbierając rundę za rundą, teraz ruszył by znokautować rywala. W jedenastym starciu po długim lewym Pacquiao Shane "zatańczył" na nogach, ale znów sprytnie sklinczował i opanował kryzys. Do końca nie działo się już nic wielkiego, bo i Mosley unikał otwartych wymian. Po ostatnim gongu sędziowie jednomyślnie i wysoko opowiedzieli się za Pacquiao, a ten teraz spokojnie może myśleć nad doborem kolejnej ofiary. "Zrobiłem wszystko, co mogłem, by stoczyć dobrą walkę. W połowie pojedynku zacząłem jednak odczuwać skurcze. Miałem ciężkie nogi, przestałem się ruszać. Coś takiego przydarzyło mi się w walce z Juanem Manuelem Marquezem w 2008 roku" - powiedział bokser z Filipin. Mosley nie był w stanie wykorzystać słabszego dnia Pacquiao. Wyprowadził tylko 260 ciosów, przy 552 rywala. Za wszelką cenę chciał uniknąć nokautu, klinczował, na co 16 tys. widzów reagowało gwizdami. "To nie był problem mojego wieku. Manny jest bokserem wyjątkowym, naprawdę najlepszym na świecie. Ma w sobie niezwykłą mieszankę szybkości i siły. Z taką kombinacją nigdy się jeszcze nie spotkałem" - przyznał Mosley. Pacquiao zarobił na walce 15 mln dolarów. Zapytany o możliwość pojedynku z niepokonanym Floydem Mayweatherem, na który świat bokserski czeka od dawna, Filipińczyk odpowiedział, że "nie zaprząta sobie tym głowy". "Jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem na ringu".