Gołota - ofiara własnej pięści
Andrzej Gołota miał w piątkowe popołudnie polskiego czasu pokonać w Czengdu Ray'a Austina, by w następnej walce rywalizować o mistrzowski pas z rosyjskim gigantem, Nikołajem Wałujewem. Miał, ale marzenia o tytule prysły przez kontuzję.
Gołota źle zaczął. Po kilku sekundach padł na deski trafiony mocnym ciosem Amerykanina. Ogromne serce do walki pozwoliło mu wstać, ale chwilę później stało się jasne, że Andrzej nie będzie mógł kontynuować walki. Z powodu kontuzji lewej ręki Gołota nie wyszedł na ring w drugiej rundzie.
Czy to koniec wielkiej kariery Andrzeja? Wszystko, a w głównej mierze jego wiek, wskazuje na to, że tak. Po 16 latach Gołota najpewniej powie "pas". Chociaż nigdy nie został mistrzem świata, w Polsce zawsze cieszył się ogromnym zainteresowaniem.
Ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Jedni go kochają, inni mieszają z błotem, jednak pod względem popularności w świecie polskiego sportu równać się z nim mogą jedynie Robert Kubica i Adam Małysz. Skąd wziął się Gołota i jego fenomen?
Od olimpijczyka do uciekiniera
Gołota zaczął uprawiać boks w wieku 13 lat w warszawskiej Legii. W ringu czuł się jak ryba w wodzie. W 1985 roku został wicemistrzem świata juniorów, a dwa lata później był już mistrzem Polski seniorów. W 1988 roku przywiózł z Seulu brązowy medal igrzysk olimpijskich. Kto wie, czy gdyby nie kontuzja, która zmusiła go do wycofania w półfinałowej walce z Hyun Man Baikiem, Andrzej nie wracałby ze stolicy Korei Południowej z najcenniejszym trofeum.
Talent Gołoty nadal się rozwijał (brązowy medal ME 1989), ale równocześnie rozpoczęły się problemy wychowawcze z dobrze rokującym młodym bokserem. Z nowymi kolegami Andrzeja żaden szanujący się ojciec nie posłałby do kina córki, a sam zainteresowany równie mocno boksował w ringu, co poza nim.
Na efekty awanturniczej "działalności" Gołoty nie trzeba było długo czekać. Po jednej z rozrób sprawa trafiła do sądu. Pod koniec grudnia 1990 roku wydano za 22-letnim bokserem list gończy. Andrzej wiedział, co go może czekać, dlatego wcześniej zdążył wyrobić sobie wizę amerykańską i uciec przed wymiarem sprawiedliwości do USA.
Niedoszły kierowca TIR-a wraca na ring
Po wyjeździe do Stanów los nie uśmiechnął się do Gołoty. Przynajmniej nie od razu. Na świat szybko przyszła córka boksera, Aleksandra i Andrzej zamiast boksem, musiał zająć się utrzymaniem rodziny. Polak próbował licznych profesji, bliski był nawet zostania zawodowym kierowcą...TIR-a.
Na szczęście dla boksu i jego samego zamiast na autostrady Ameryki, trafił do Windy City Gym w Chicago. Tu kariera Gołoty rozkwitła na nowo. W 1993 roku uzdolnionym pięściarzem zaopiekował się wpływowy menedżer, Lou Duva, co otworzyło przed Andrzejem szansę na wielką karierę w zawodowym ringu.
Gołota piął się w rankingach. Ważną walkę stoczył w maju 1995 roku z Samsonem Pouhą. Po zaciętej walce Andrzej pokonał rywala w piątej rundzie. Po raz pierwszy ukazała się wówczas druga twarz Polaka w ringu. Kiedy Gołota był bliski przegranej...ugryzł Pouhę w szyje, co umknęło uwadze sędziów, a powinno zakończył się dyskwalifikacją polskiego pięściarza.
Także w kolejnej ważnej walce dla Andrzeja, z Danellem Nicholsonem los, w postaci nieuwagi arbitrów, uśmiechnął się do Polaka. Gołota posłał rywala na deski...uderzeniem głową.
Po walce z Gołotą Nicholson miał boksować z byłym mistrzem świata, Riddickiem Bowe. Wobec porażki jego miejsce w ringu w konfrontacji z utytułowanym rywalem zajął Gołota.
Ale jaja, czyli Gołota - Bowe
Zarówno pierwsza, jak i druga walka Gołoty z byłym pogromcą Evandera Holyfielda przeszły do historii. Polak walczył jak równy z równym z jednym z najlepszych bokserów świata, dowodząc, że powinien w ciągu najbliższych kilku lat sięgnąć po mistrzowski pas.
Tak pewnie by było, gdyby...nie odezwała się ponownie dziwna maniera Gołoty, który w trudnych momentach nie wytrzymuje presji i walczy nieprzepisowo. Tym razem Andrzej nie gryzł, ani nie uderzał głową, ale...dwukrotnie został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa.
Po przerwaniu pierwszej walki w ringu doszło do bijatyki. 14 osób zostało aresztowanych, a na głowie uderzonego krótkofalówką (albo cegłopodobną komórką) Gołoty założono osiem szwów.
Popularność pięściarza wzrosła nieprawdopodobnie. Wielkim fanem Gołoty stał się też ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, który pomógł uzyskać pięściarzowi tzw. list żelazny, dzięki któremu po przyjeździe do Polski bokser nie zostałby natychmiast aresztowany.
Niedługo po pierwszej walce doszło do rewanżu. Gołota znów był bliższy znokautowania przeciwnika, ale ponownie postanowił obić mu "klejnoty", przez co został raz jeszcze zdyskwalifikowany.
Cztery walki o mistrzowski pas
Walki z Bowe'm dały Gołocie rozgłos, który zaowocował kolejnymi walkami z czołówką najlepszych pięściarzy świata.
W październiku 1997 roku spotkał się w ringu z Lennoxem Lewisem. Stawką pojedynku był pas organizacji WBC. Brytyjczyk okazał się jednak za mocny dla Andrzeja, praktycznie zmiatając go z ringu.
Lewis był pierwszym wielkim pogromcą Gołoty. Andrzej zgłaszał mistrzowskie aspiracje, ale nie potrafił dowieść tego w ringu w konfrontacji z gigantami boksu. Polak miał szansę szybko wrócić na szczyt. Aby tak się stało musiał pokonać Michaela Granta. Rywal dwukrotnie leżał na deskach już w pierwszej rundzie, ale zdołał wygrać, jak się wydawało, przegraną walkę.
Kolejnym wielkim przeciwnikiem Andrzeja był Mike Tyson. "Żelazny Mike" pogonił Gołotę z ringu, który odmówił walki po drugiej rundzie. W 2001 roku walka została unieważniona. W organizmie Tysona wykryto niedozwolone środki, ale zła reputacja Andrzeja-uciekiniera pozostała.
W kolejnych latach trzykrotnie boksował jeszcze o mistrzowski tytuł. W kwietniu 2004 roku zremisował z Chrisem Byrdem, w listopadzie tego samego roku przegrał kuriozalną decyzją sędziów z Johnem Ruizem, a w maju 2005 roku został błyskawicznie rozbity przez Lamona Brewstera.
Koniec? Żaden koniec!
Cztery zmarnowane okazje przez Gołotę oznaczały praktycznie koniec marzeń o wdrapaniu się na szczyt. Ale Andrzej nie rezygnował i dzięki mierzonej dolarami "sympatii" Dona Kinga, który wiedział, że na popularności Polaka można zbić dobrą kasę, pracował na kolejną szansę.
Andrzej pokonał kilku średniej klasy rywali, dzięki czemu coraz częściej mówiło się o tym, że dostanie piątą już okazję zdobycia mistrzowskiego pasa. W styczniu 2008 roku pokonał w Madison Square Garden Mike'a Mollo. Kolejne zwycięstwo miało zagwarantować mu wielkiego przeciwnika.
Dosłownie wielkiego. King obiecał Gołocie walkę z Nikołajem Wałujewem, jeśli ten pokona Raya Austina. Resztę opowieści dopisała w ostatni piątek historia...
Ofiara własnej pięści
Po pechowej porażce z Austinem Gołota niestety nie zostanie mistrzem świata, jednak przez lata występów w zawodowym ringu dostarczył nam wielu emocji i niezapomnianych wrażeń. Były walki, po których stawał się bohaterem, ale też i takie pojedynki, które działały jak woda na młyn dla prześmiewców.
W tym znaczeniu Andrzej stał się ofiarą własnej pięści. Otarł się o szczyt, ale najczęściej bywa obiektem żartów i ataków zacietrzewionych krytykantów, którym prym wiodą bokserzy o kilka klas gorsi od Gołoty.
Ciekawe, czy kiedyś doczeka się szacunku, na który - mimo wszystko panowie krytycy - przez lata zasłużył.