Faworytem walki wieczoru w MGM Grand w Las Vegas był Mayweather, ale młodszy o ponad dekadę i silny jak tur Alvarez miał być poważnym testem dla 36-letniego już mistrza. Szansą Meksykanina miał być agresywny, ofensywny boks i ciągłe wywieranie presji na rywalu. Alvarez zaczął jednak spokojnie. To Mayweather dominował od pierwszego gongu. Znakomicie poruszał się w ringu, skutecznie punktował Meksykanina, a dzięki niezawodnemu refleksowi i wciąż - mimo upływu lat - imponującej szybkości unikał zagrożenia ze strony Canelo. Ciosy Alvareza przecinały powietrze, a kiedy wreszcie trafił Amerykanina, ten odpowiadał całą serią. W ostatnich kilku rundach 23-latek próbował ruszyć do przodu, ale nie miał żadnych argumentów w konfrontacji z Mayweatherem. Floyd obnażył wszystkie braki rywala i pewnie zwyciężył na punkty, chociaż jeden z sędziów jakimś cudem dopatrzył się remisu. - Ktoś tu chyba oszalał - trafnie podsumował skandaliczną punktację komentujący pojedynek dla stacji Orange Sport Janusz Pindera. Sędziowie punktowali: 114:114, 116:112, 117:111. To był pokaz umiejętności amerykańskiego mistrza, słusznie uważanego za numer jeden światowego boksu. Mayweather, który nie zaznał porażki w trwającej 17 lat zawodowej karierze, wygrał 45. walkę z rzędu. Alvarez przegrał po raz pierwszy. Wcześniej wygrał 42 walki i jedną zremisował. Stawką potyczki były mistrzowskie pasy federacji WBC, WBA Super i magazynu The Ring w wadze junior średniej. Mayweather za pojedynek z Alvarezem zarobi minimum 41,5 mln dolarów (kwota gwarantowana). Jego przeciwnik otrzyma kwotę osiem razy mniejszą.