Walka z Siegiejem Radczenką miała naprowadzić karierę Artura Szpilki na właściwie tory. Stało się jednak dokładnie odwrotnie, bo pięściarz po raz kolejny zderzył się z brutalną rzeczywistością.Na "papierze" wygrał Szpilka. I to jedyny pozytyw starcia Polaka z Ukraińcem. Pomijając sam fakt kontrowersyjnego, a zdaniem wielu skandalicznego werdyktu, były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej pod względem sportowym zaprezentował się fatalnie. Na tle pięściarza, który bierze walki z marszu i jest co najwyżej testerem dla zawodników z aspiracjami, "Szpila" zawiódł na całej linii.Dziś Polak liże rany i znów mierzy się z trudną sytuacją, bo jego ambicje i aspiracje ponownie rozjechały się w zderzeniu z siłą rywali i piramidą własnych błędów. Właściwie już występ na tle Radczenki mógłby skłonić Szpilkę do podjęcia najtrudniejszej dla sportowca decyzji o definitywnym odwieszeniu rękawic.- Od razu miałem myśli, że tak czy inaczej może po tej walce trzeba skończyć karierę. Po prostu w ten sposób szkoda zdrowia. (...) Największe wyzwania Artur niestety przegrał, ale zarobił dużo pieniędzy i odłożył. W związku z tym jeden z celów uprawiania sportu wyczynowego osiągnął - twierdzi promotor pięściarza Andrzej Wasilewski w rozmowie z kanałem "To Jest Boks".Już wiemy, że koniec 30-latka w zawodowym boksie jeszcze w tej chwili nie nastąpi. Zawodnik grupy KnockOut Promotions pała żądzą zmazania plamy i doprowadzenia do rewanżu z Radczenką. A w nim wygranej w stylu, który nie będzie budził wątpliwości, ani kontrowersji. Niemniej promotor już podzielił się z podopiecznym swoim sceptycyzmem. - Na spotkaniu chciałem przekazać Arturowi poważną wątpliwość, że moim zdaniem trzeba bardzo poważnie rozważyć natychmiastowe zakończenie kariery. Artur, który był kompletnie załamany, przekonał mnie jednym argumentem: "panie Andrzeju, po tylu latach nie chcę kończyć kariery taką walką. Chcę spróbować jeszcze raz. Koniecznie chcę rewanżu. Jeśli w nim przegram albo wygram słabo, to sam zakończę karierę, bo to będzie znaczyło, że coś we mnie już się wypaliło" - powiedział w tej samej rozmowie Wasilewski. Art