A czynię to pod wpływem lektury "Przeglądu Sportowego", który przeprowadził sondę wśród reprezentacyjnych siatkarek na temat ich planów wobec nowego trenera kadry, Włocha Bonitty. I powiało grozą! Dziewczyny są albo chore na ciele, albo na umyśle, a jedno i drugie wymaga intensywnego leczenia. Natalia Bamber: nie wie czy trener ją powoła... Anna Barańska: rozważy propozycję... Izabela Bełcik: przez kontuzję wyłączona aż do sierpnia... Kamila Frątczak: nie zastanawia się nad sprawą reprezentacji... Małgorzata Glinka: ma chory kręgosłup i zamierza się w kadrze oszczędzać... Maria Liktoras: chore mięśnie brzucha... Agata Mróz: czeka ją przeszczep szpiku kostnego, przerywa karierę... Aleksandra Przybysz: wciąż ma problemy z barkiem, czeka ją długa rehabilitacja... Sylwia Pycia: ma problemy z kolanami... Katarzyna Skorupa: ta z kolei z kręgosłupem... Katarzyna Skowrońska: musi z trenerem najpierw porozmawiać... Magdalena Śliwa: reprezentacyjną karierę właśnie zakończyła... Dorota Świeniewicz: musi najpierw poukładać sprawy rodzinne, bo urodziła dziecko... Na szczęście - jakimś niewytłumaczalnym cudem aż 3 (trzy) zawodniczki są zdrowe i pragną nas reprezentować: Mariola Zenik, Anna Podolec i Milena Rosner. Problem w tym tylko, że do drużyny trzeba dziewczyn dwa razy tyle! Więc wychodzi na to, że Marco Bonittę zaangażowano niepotrzebnie i tą drogą wyrażam mu współczucie. Bo obiecał kibicom zwycięstwa, ale nie wiadomo czy i on nie jest chory przypadkiem. Na wszelki wypadek radzę zmierzyć temperaturę! No nic, z jedną kobietą nie jest łatwo, a co dopiero z piętnastoma - i wyjścia żadnego nie widać. Jak mawiał pewien pan w kinie - wytrzymać trudno, a zabić nie wolno. Paweł Zarzeczny