Partner merytoryczny: Eleven Sports

Golasy straciły niewinność

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Właśnie minęły 32 lata, od kiedy na wielkie sportowe areny wtargnęli streakerzy. Był kwiecień 1974 roku. Na najsłynniejszym stadionie rugby w Twickenham pod Londynem prestiżowy mecz rozgrywają reprezentacje Anglii i Francji.

- Nagle nikomu nieznany mężczyzna ubrany jedynie we własny uśmiech wbiegł na murawę, przerywając spotkanie - relacjonował zaskoczony komentator stacji BBC.

Jak tylko policjanci złapali intruza, hełmem przykryli mu przyrodzenie. - To był chłodny dzień, a ten pan nie miał na sobie nic poza własną dumą - śmiał się jeden ze stróżów prawa, który gonił Michaela O'Briena po murawie Twickenham. Strzał golasa Trzy dekady później streaking (ang. streaker - nagus, golec) stał się nieodłączną częścią sportowej kultury. Golasy są dziś postrachem ochrony i ulubieńcami kibiców na stadionach piłkarskich, spotkaniach rugby i krykieta, turniejach tenisowych, a nawet na uchodzących za szczyt elegancji meczach snookera i wyścigach konnych.

Mark Roberts jest najsłynniejszym golasem w Wielkiej Brytanii. Jak wpadł na pomysł rozebrania się na oczach kibiców? - Siedziałem z przyjaciółmi w pubie i oglądałem w telewizji spotkanie Liverpool - Arsenal - opowiadał Roberts. - Mecz nie był ekscytujący, dlatego też postanowiłem go trochę ożywić. Jeden z kumpli napisał mi na górze pleców "nil" (zero) oraz strzałkę w dół zmierzającą w kierunku mojej pupy (arse). W ten sposób przekręcona nazwa klubu Arsenil zamiast Arsenal nawiązywała do kiepskiej gry mojej drużyny. Taksówką dotarłem na stadion. Ochrona była zainteresowana przebiegiem wydarzeń na boisku, więc bez kłopotu przeszedłem obok niej, zdjąłem ubranie i... byłem na murawie. Biegałem wokół, machając rękoma, aby się rozgrzać. Będąc na polu karnym, zacząłem robić pompki naprzeciw bramkarza Arsenalu Davida Seamana. Potem wstałem, podałem mu rękę i oddałem się w ręce policji. W tym czasie na trybunach trwała owacja na stojąco - wspominał Roberts, który dziś na Wyspach stał się świetnie prosperującą instytucją. Od 1994 roku już ponad 270 razy wdzierał się na imprezy sportowe (nawet na prestiżowe Royal Ascot).

Do historii przeszła próba strzelenia gola podczas finału Pucharu UEFA w roku 2003. Strzał roznegliżowanego Robertsa zdołał jednak obronić kompletnie zdezorientowany Victor Baia. Sława angielskiego golasa jest tak duża, że jego działalność postanowiły wykorzystać wielkie koncerny. Roberts ma na swoim koncie wyst ęp w reklamówce hiszpańskiej firmy odzieżowej. Oczywiście zagrał w niej samego siebie: całkiem nagi wbiegł na murawę boiska, na której swój mecz rozgrywali goli piłkarze dopingowani przez gołych kibiców.

Z kolei biegając po kortach Wimbledonu w czasie meczu Anny Kurnikowej, reklamował staniki dla sportsmenek. Wiele firm chętnie reklamuje się na jego stronie internetowej. Molestowanie na ekranie Do historii przeszła już reklamówka, w której streaker przerywa mecz piłkarski. Przed policjantami ucieka ubrany jedynie w buty firmy Nike. By zwiększać sprzedaż własnych produktów, światowe marki wykorzystały również działalność Gabriele Paoliniego. Ten 31-letni Włoch od 14 lat zawodowo zajmuje się "zakłócaniem eteru". "Występów" ma na koncie ponad 16 tysięcy (choć ostatnio rzadziej występuje nago). Zakłócanie transmisji telewizyjnych zawodów sportowych czy relacji z najważniejszych wydarzeń politycznych przyniosło mu sporą popularność i tłumy przeciwników (nazywają go "molestatorem telewizyjnym").

Kontrowersyjna działalność okazała się jednak bardzo dochodowa. Paoliniemu płacą sponsorzy (producent prezerwatyw), kolorowe magazyny (honoraria za zdjęcia) oraz właściciele dyskotek i klubów (za przybycie lub poprowadzenie imprezy). Do tego dochodzą zyski ze sprzedaży książek i kaset na własny temat. Gabriele twierdzi, że płacą mu nawet stacje telewizyjne, które zamawiają u niego wtargnięcie na wizję w wyznaczonym momencie. Z kolei Jimmy Jump, inny sławny streaker, swoją działalność traktuje jako misję.

Niedoścignionym wzorem w środowisku stał się, wdzierając się na finałowe spotkanie w czasie Euro 2004. - Działam, by ludzie mieli powód do śmiechu - tłumaczy. W jego ślady poszedł jego 12-letni bratanek. Swoje umiejętności ćwiczy, na razie zakłócając treningi piłkarzy FC Barcelona. Za miesiąc w Niemczech rozpoczyna się największe obok olimpiady wydarzenie sportowe świata - finał piłkarskich mistrzostw świata. W pocie czoła przygotowują się do nich nie tylko zawodnicy, ale i streakerzy.

Maciek Cnota

Dzień Dobry

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje