Było gorąco!!! A nawet bardzo gorąco. I tak jak zapowiadali organizatorzy, zarówno z powodu wysokiej temperatury powietrza oraz palącego słońca, jak i za sprawą emocji związanych z zawodami. Dodatkowo atmosferę, o kilka stopni podgrzali sędziowie, którzy najpierw kilku zawodnikom nałożyli kary czasowe za "popełnienie falstartu", a już po ogłoszeniu wyników, za sprawą zgłoszonych protestów oraz sugestii organizatorów, kary te anulowali. Nie rozwijając tego tematu, należy jednak podkreślić, że ostateczne rozwiązanie jest zgodne z obiektywnie pojętą sprawiedliwością. Zawody rozpoczęły się od przejazdów eliminacyjnych jeźdźców nie posiadających licencji PZKol., z kategorii: junior hobby, hobby full oraz hobby hardtail, a więc zawodników walczących o punkty do końcowej klasyfikacji Pucharu Wierchomli. Po nich, w dół stoku rzucili się zawodnicy licencjonowani, startujący w 7. edycji zawodów Pucharu Polski, rozpoczynając od 6-osobowej grupy kobiet. Po nich, zobaczyliśmy jeszcze juniorów, silną stawkę elity oraz, jak zawsze najbardziej wyluzowanych i zadowolonych z życia... mastersów. Ponieważ przejazdy eliminacyjne decydują jedynie, w kategoriach najliczniej obsadzonych, o zakwalifikowaniu się do zjazdu finałowego oraz o kolejności startu, najwięcej emocji i dramatycznych sytuacji dostarczyły przejazdy finałowe. Na wielkie słowa uznania zasługują zwycięzcy wszystkich kategorii, ale na szczególne podkreślenie przede wszystkim wyczyn Sławomira Łukasika z Wieliczki, który na hardtailu wykręcił czas, który dałby mu czwarte miejsce w elicie!!! Nic więc dziwnego, że ten bardzo młody, mający twarz niewiniątka, zawodnik pokonał swoich konkurentów w kategorii z największą, prawie 15-sekundową przewagą. Warto dodać, że Sławomir Łukasik wygrał wszystkie edycje zawodów w Wierchomli i jako jedyny zgromadził komplet punktów w klasyfikacji Pucharu Wierchomli. Z całej stawki zawodników szybsi od Łukasika byli jedynie: Tomek Gagat - zwycięzca w kategorii hobby full oraz trzej najlepsi zjazdowcy z elity: Jacek Cieniała, Michał Śliwa oraz Maciej Jodko. Dla tych dwóch ostatnich, start w Wierchomli miał szczególne znaczenie, bowiem obaj na zmianę wygrywali wszystkie poprzednie edycje Pucharu Polski. Po zawodach w Wierchomli o jedno zwycięstwo więcej na koncie ma Michał Śliwa. Fakt ten może mieć psychologiczne znaczenie przed kończącymi sezon krajowych startów, mistrzostwami Polski, ale czy tak będzie okaże się 30 sierpnia, w Ustroniu, na trasie z Czantorii. Wśród kobiet, rywalizacja, jak zwykle w tym sezonie toczyła się pomiędzy dwoma Aniami, czyli Anią Sojką oraz Anią Rucińską, ze wskazaniem na tą pierwszą. W kategorii masters, w żółtej koszulce lidera Pucharu Polski, pod nieobecność Wojtka Koniuszewskiego pojechał Marcin Ziemecki i mimo upadku w przejeździe finałowym, wygrał zrównując się z "Diabłem" w ilości odniesionych w tym sezonie, pucharowych zwycięstw. W relacji z zawodów w Wierchomli warto jeszcze zauważyć obecność Szymona Syrzistie. Popularny "Siara" wraca do zdrowia po paskudnej kontuzji jakiej nabawił się w Wierchomli przed niemal dwoma miesiącami. Jeszcze nie na rowerze, ale już w dobrej formie, szczególnie psychicznej, był bardzo aktywny i trudny do nie zauważenia. Podczas ceremonii wręczania nagród, poza najlepszymi w rowerowym zjeździe, w rolach głównych wystąpili także: przedstawiciel współorganizatora tegorocznego cyklu zawodów dh w Wierchomli, burmistrz Piwnicznej - Edward Bogaczyk oraz reprezentujący sponsora tytularnego cyklu, producenta sprzętu rowerowego Arkus & Romet Group - Marcin Kukułka. No i na zupełne już zakończenie, przypomnijmy, że zawody dh w Wierchomli organizowane są przez Dwie Doliny Muszyna - Wierchomla. Do zobaczenia w roku 2010!!!