Partner merytoryczny: Eleven Sports

30. kolejka Ekstraklasy. Górnik Łęczna - Lech Poznań 0-1

Lech Poznań wygrał pierwsze ligowe spotkanie od blisko miesiąca – wygrał na wyjeździe z Górnikiem Łęczna 1-0. Piłkarze z Lubelszczyzny są głównym, obok Górnika Zabrze, kandydatem do spadku z Ekstraklasy.

Łukasz Trałka
Łukasz Trałka/Andrzej Grygiel/PAP

Niby po podziale punktów strata Górnika do drużyn go wyprzedzających będzie minimalna, to jednak forma podopiecznych Jurija Szatałowa budzi potężne obawy przed decydującymi spotkaniami. W sześciu ostatnich spotkaniach łęcznianie zdobyli zaledwie jeden punkt. W meczu z Lechem Poznań, który przecież też jest w solidnym dołku, gospodarze nie sprawiali wrażenia zespołu grającego z nożem na gardle. Przy anemicznym Górniku to Lech w końcu prezentował się jak na mistrza Polski przystało. Po pół godzinie to spotkanie powinno być w zasadzie rozstrzygnięte, a katem gospodarzy mógł być Nicki Bille.

Lech ściągnął Duńczyka w miejsce Kaspera Hamalainena - szukał bowiem skutecznego napastnika. W swojej karierze Bille nigdy jednak zbyt skutecznym graczem nie był. Przed wyjazdem do Łęcznej zawodnika skrytykował nawet Jan Urban. - Nie odkryję niczego nowego, ale od napastnika wymagam bramek, tak jak w pewnym momencie ode mnie tego wymagano. Każda pozycja ma jakieś swoje zadania - mówił w piątek Urban.

Już w 5. minucie po fatalnym technicznym błędzie Tomasza Nowaka Duńczyk stanął oko w oko z Sergiuszem Prusakiem. Napastnik Lecha był rozpędzony, mógł minąć rywala, ale zdecydował się na strzał z 16 metrów. Prusak, który pochodzi z Wielkopolski i często podkreśla, że jest kibicem Lecha, świetnie obronił.

W 18. minucie na pograniczu pola karnego Prusak wygarnął piłkę w sytuacji sam na sam spod nóg Karola Linetty’ego. Znów trafiła ona pod nogi Nickiego Bille - w bramce stał już co prawda Tomislav Bożić, ale snajper "Kolejorza" mógł technicznym strzałem spokojnie posłać piłkę do siatki. Uderzył siłowo - na wiwat. Na dodatek w 25. minucie zbyt długo zwlekał ze strzałem po kapitalnej akcji i podaniu Jevticia - Bożić zdążył wślizgiem zablokować uderzenie. Dopiero czwarta okazja dała Duńczykowi drugiego gola w Ekstraklasie - w 41. minucie wykorzystał kapitalne zagranie "z klepki" Karola Linetty’ego.

Reprezentant Polski wrócił po dłuższej przerwie i kontuzji do pierwszego składu - był przed przerwą najlepszym graczem Lecha.

O grze Górnika trudno w pierwszej połowie powiedzieć coś dobrego. Dopiero w 34. minucie pierwszy strzał oddał Grzegorz Bonin - z dystansu, Jasmin Burić ładnie obronił. Dwie minuty później ładną akcję Łukasza Tymińskiego z Grzegorzem Piesio mógł wykończyć Bonin - sytuację miał bardzo dobrą, ale tym razem kopnął za lekko.

W szatni piłkarzy z Łęcznej musiały paść ostre słowa, bo w drugiej połowie nareszcie Górnik zaczął pokazywać, że coś jednak chce w tym spotkaniu zdziałać. Najpierw znakomitą okazję do wyrównania zmarnował Bartosz Śpiączka, który nie trafił z pięciu metrów w bramkę. Później gospodarzy do rozpaczy doprowadzał Jasmin Burić. Bramkarz Lecha w znakomitym stylu bronił strzały Jakuba Świerczoka (72. minuta), Bonina (77. minuta) i Bożicia (89. minuta).

Gospodarze grali ambitnie do końca, choć remis w tym spotkaniu niczego im nie dawał - tylko zwycięstwo zapewniało dodatkowy punkt w decydującej części sezonu. Lech miał więcej do stracenia i w ostatnich fragmentach spotkania skupił się głównie na defensywie. Swój cel osiągnął i wciąż ma spore szanse, by swój cel - prawo do gry w europejskich pucharach - wywalczyć poprzez ligę. Do piątej Cracovii traci tylko punkt.

Andrzej Grupa

Górnik Łęczna - Lech Poznań 0-1 (0-1)

Bramki: 0-1 Nicki Bille Nielsen (40.).

Żółta kartka - Górnik Łęczna: Łukasz Tymiński, Radosław Pruchnik.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 6 247. 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem