Partner merytoryczny: Eleven Sports

Korona Kielce - Górnik Zabrze 2-1 w 30. kolejce Ekstraklasy

Mecz w Kielcach na chwilę był wstrzymany z powodu rac na murawie, ale piłkarze nie zwalniali tempa. Po ciekawym meczu Korona pokonała Górnika Zabrze 2-1, choć zwycięstwo nie dało jej miejsca w górnej "ósemce".

Kibice Korony Kielce odpalili race, a piłkarze prosili ich o spokój
Kibice Korony Kielce odpalili race, a piłkarze prosili ich o spokój/Piotr Polak/PAP

Przed tym spotkaniem Korona Kielce zachowywała cień szansy na awans do grupy mistrzowskiej. Statystycy z serwisu 90minut.pl wyliczyli, że piłkarze Marcina Brosza mają zaledwie 4,5 procent szans - najmniej z sześciu zespołów, które w ostatniej kolejce biły się o górną "ósemkę". Nic to jednak nie zmieniało w podejściu gospodarzy - z ostatnim w tabeli Górnikiem Zabrze liczyli na trzy punkty i korzystne rozstrzygnięcia na innych boiskach.

Goście natomiast wciąż walczą ze swoimi słabościami. W 29 meczach Ekstraklasy wygrali tylko cztery razy i zamykają tabelę. Po ostatnim meczu rundy zasadniczej i podziale punktów, sytuacja mogła się jednak nieco poprawić. Sęk w tym, że Górnikowi w Kielcach nie pomogli dwaj doświadczenie gracze - Radosław Sobolewski i Mariusz Magiera, którzy zostali w Zabrzu z powodu kontuzji.

Korona zaczęła od mocnego uderzenia, bo jako pierwsza ze wszystkich drużyn w sobotnich meczach, strzeliła gola. Powinna to jednak zrobić chwilę wcześniej, bo w 4. minucie Pape Diaw trafił w poprzeczkę. Akcja jednak trwała, a do piłki dopadł Vlastimir Jovanović i mocnym uderzeniem z dystansu pokonał zasłoniętego Grzegorza Kasprzika.

W 12. minucie spotkanie zostało na chwilę wstrzymane. Kibice wrzucili na murawę race, a sędzia Paweł Raczkowski przerwał mecz. Piłkarze gospodarzy podeszli pod trybuny, by uspokoić rozpalone głowy fanów z Kielc i po chwili spotkanie wznowiono. Pierwsza część została jednak przedłużona z tego powodu o pięć minut.

Kilka minut przed końcem pierwszej połowy wyrównali goście. I gol był bardzo podobny do tego, który strzelili gospodarze. Bezpańska piłka spadła przed pole karne, a tam był Mariusz Przybylski, który uderzył z całej siły i Dariusz Trela był bez szans.

Górnik zasłużył na bramkę, bo niemal przez całą pierwszą połowę dominował. Doskonałe okazje zmarnowali Rafał Kurzawa i Jose Kante, a gol wydawał się kwestią czasu. Przy obecnej dyspozycji zabrzanie nie będą jednak na straconej pozycji przed rundą finałową.

Trener Marcin Brosz widział, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli i systematycznie wprowadzał ofensywnych pomocników. Na boisku pojawili się Tomasz Zając i Marcin Cebula, ale to nie oni dali impuls do lepszej gry.

Siergiej Pyłypczuk, który był na murawie od początku spotkania, ale niespecjalnie się wyróżniał, strzelił jednego z najładniejszych goli w 30. kolejce! Przyjął piłkę na skraju pola karnego, przełożył ją z lewej na prawą nogę, i strzelił w okienko bramki Kasprzika. Korona odzyskała prowadzenie, ale niewiele zmieniało to w jej sytuacji w tabeli, bo miejsca w górnej "ósemce" zostały już w zasadzie rozdane, bo na innych boiskach padały niekorzystne dla Korony wyniki.

Korona Kielce - Górnik Zabrze 2-1 (1-1)

Bramki: 1-0 Vlastimir Jovanovic (4.), 1-1 Mariusz Przybylski (40.), 2-1 Sierhij Pyłypczuk (77.)

Żółte kartki: Korona - Marcin Cebula, Górnik - Adam Danch, Bartosz Kopacz, Szymon Skrzypaczak, Łukasz Madej.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 8 467. 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem