Paweł Hlib przyszedł na świat 20 lutego 1986 roku. Egzamin na licencję "Ż" zdał w wieku 16 lat i jeszcze w tym samym sezonie zadebiutował w rozgrywkach ligowych. W meczu 3. kolejki Drużynowych Mistrzostw Polski, w którym Stal Gorzów mierzyła się z Apatorem Toruń, Paweł Hlib po raz pierwszy pojawił się w składzie macierzystej Stali. Na tor wyjechał czterokrotnie - pierwszy bieg zakończył z wykluczeniem, ale w ostatnim starcie zdołał wygrać pierwszy wyścig w swojej, jak się później okazało, dość krótkiej karierze. Choć Hlib nie był zawodnikiem z najwyższej półki przez wiele lat, w juniorskim okresie swojej kariery zdołał odnieść kilka znaczących sukcesów. W 2006 roku, wraz z kolegami z reprezentacji, zdobył najcenniejszy laur Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. W 2007 roku, na zakończenie okresu juniorskiego, zdobył złoto Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. W gablocie z trofeami znajdziemy też brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów z sezonu 2007. Zdjęcie z wanny zapowiedzią problemów Jak szybko przyszły Hlibowi sukcesy, tak szybko pojawiły się też problemy. O żużlowcu coraz częściej mówiło się w kontekście imprez i hulaszczego trybu życia. Swego czasu były sponsor Pawła Hliba opublikował w Internecie zdjęcia zawodnika z wanny, na których bawił się z dwiema kobietami. Można stwierdzić, że obrazki były na swój sposób symbolicznym zakończeniem kariery, bo były preludium do nadchodzących problemów zawodnika. A tych nie brakowało. W listopadzie 2007 roku Hlib brał udział w pobiciu policjanta z brygady antyterrorystycznej, który jednak nie był na służbie. - Stałem przy barze, patrzyłem na salę jak się ludzie bawią. Nagle ktoś mi chlusnął alkoholem w twarz. Usłyszałem krzyk ,"nie wiesz k... kto ja jestem, nikt mi nic nie zrobi". Potem uderzył mnie pięścią w twarz. Ciosy zadawali mi jeszcze dwaj jego kumple, a on uderzył mnie w twarz butelką. Cały się zakrwawiłem - relacjonował zdarzenie Paweł L. na łamach Gazety Lubuskiej. Hlib przedstawił swoją wersję zdarzeń. - Ja mogę to określić trzema słowami: prowokacja, prowokacja, prowokacja. Nie chcę się wypowiadać na temat osoby, z którą miałem do czynienia, ale nie było tak jak wszyscy opisywali. Nie chcę o tym w tym momencie już rozmawiać, bo w zasadzie nic to nie zmieni - mówił zawodnik w rozmowie ze Sportowymi Faktami. Jak jednak informowano przy okazji decyzji sądu, Hlib przyznał się do winy i przeprosił pobitego, a półtora roku po zdarzeniu usłyszał wyrok skazujący go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musiał też zapłacić funkcjonariuszowi 14 tysięcy złotych. Jeszcze zanim zapadł wyrok skazujący Hliba w sprawie bójki w jednym z gorzowskich klubów, w 2008 roku żużlowiec wpadł w kolejne tarapaty. Jak informowało Radio Zachód, Hlib spowodował wypadek na drodze krajowej nr 24, w którym uczestniczyły cztery samochody, a jedna osoba została ranna. Zawieszona kara zawieszenia Hliba W Gorzowie próbowali dyscyplinować zawodnika. Po wspomnianym pobiciu, Hlib został zawieszony przez klub w prawach zawodnika na okres 12 miesięcy. - Chcemy obserwować zawodnika i przekonać się, czy zmieni swój wizerunek oraz otoczenie. Dalszy rozwój wypadków będzie zależał od jego postawy i prawnych aspektów sprawy. Teraz to on musi nam udowodnić, że jest dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem - mówił Gazecie Lubuskiej ówczesny prezes Stali, Władysław Komarnicki. W ramach udowodnienia, że zawodnik jest "dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem" bycia, Hlib pracował u sponsora Stali, w firmie spedycyjnej Kozaryn. Do jego obowiązków należało m.in. mycie tirów. Jego zachowanie było na tyle dobre, że po trzech miesiącach zawieszono wykonanie kary rocznego zawieszenia na rok. Decyzję podjęto na prośbę zawodnika i za poparciem trenera Stanisława Chomskiego oraz tymczasowych pracodawców żużlowca, Beaty i Krzysztofa Kozarynów. Powolny koniec kariery Choć Hliba udało się zdyscyplinować na tyle, żeby zawiesić wykonanie kary, to od tamtego momentu był już cieniem zawodnika z poprzednich lat. Pierwszy sezon w roli seniora spędził jeszcze w Gorzowie, jednak spisywał się znacznie gorzej, niż rok wcześniej, gdy był jednym z głównych architektów awansu Stali do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po sezonie zaskoczył deklaracją, że chce zrobić sobie rok lub dwa lata przerwy od żużla, jednak długo przy tym stanowisku nie wytrzymał, bo nieco ponad miesiąc później podpisał umowę w Poznaniu. Tam nie zagrzał miejsca na dłużej - miał problem z przebiciem się do składu, więc został wypożyczony do Rybnika, gdzie też nie błyszczał. Na dodatek zaczęły się u Hliba problemy z utrzymaniem wagi, które ciągnęły się z nim przez wszystkie pozostałe lata startów. Po przygodzie w Rybniku na dwa lata zawitał do gdańskiego Wybrzeża, gdzie trenerem był Stanisław Chomski, znany z sympatii do żużlowca. Pomimo regularnych okazji do jazdy, Hlib nie wrócił na wysoki poziom i na drugim szczeblu rozgrywkowym był po prostu średniakiem. Ostatnią poważną szansę dostał w 2013 roku w barwach gorzowskiej Stali. Był podstawowym zawodnikiem ekstraligowej drużyny - w 15 meczach 56 razy stawał pod taśmą, jednak nie zdobywał średnio nawet punktu na bieg. Zaskakujący powrót bez 25 kilogramów Po sezonie 2013 Hlib nie miał już okazji do startów w polskich ligach żużlowych. Gdy wydawało się, że to absolutny koniec jego kariery, pod koniec 2018 roku wychowanek gorzowskiej Stali zaskoczył, podpisując kontrakt warszawski z Wilkami Krosno, które były nowym bytem na żużlowej mapie Polski (Wilki zastąpiły KSM Krosno). Gdy zapowiadał w listopadzie, że chce wrócić do rywalizacji na poważnie, wielu pukało się w czoło. Jednak Hlib, jak zapowiedział, tak zrobił. Zrzucił w okresie przygotowawczym 25 kilogramów, a wiosną regularnie trenował. Przez przerwę w startach musiał odnowić licencję, co udało mu się zrobić bez problemów na specjalnie zorganizowanym egzaminie. Okazję do startu w lidze otrzymał już w drugim meczu krośnieńskiego zespołu i wypadł znakomicie. Podczas wyjazdowego spotkania w Rawiczu zdobył 12 punktów z bonusem i obok Patryka Rolnickiego był najlepszym zawodnikiem Wilków w wygranym meczu. Kolejny powrót w 2025 roku? W dalszej części sezonu spisywał się przeciętnie. Rozgrywki zakończył ze średnią 1,633 pkt./bieg, co dało mu 25. miejsce na liście najskuteczniejszych zawodników 2. Ligi Żużlowej. Pojawiły się problemy ze zdrowiem (złamanie łopatki podczas turnieju w Niemczech), czy problemy sprzętowe. - Popełniłem wiele błędów w przygotowaniu, nie pomyślałem "co będzie gdy.." i to GDY się właśnie stało. Nie byłem ani na to gotowy, ani przygotowany. To największy błąd jaki w najbliższym sezonie będę chciał wyeliminować - pisał Paweł Hlib w komunikacie opublikowanym na jego Instagramie. Niestety kibice nie mieli okazji się przekonać, czy Hlib wyeliminował swój największy błąd z sezonu, w którym powrócił do rywalizacji. Przed sezonem 2020 podpisał kontrakt warszawski z eWinner Apatorem Toruń, jednak nie podpisał później aneksu finansowego i nie miał okazji do startu w rozgrywkach ligowych. Czy Hlib jeszcze wróci? Jeśli wychowanek gorzowskiej Stali ponownie zrobi sobie 5 lat przerwy od żużla, będziemy go oglądać na torach żużlowych w 2025 roku, gdy będzie miał 39 lat.