Maciej Janowski słynie z aktywnego trybu życia i kiedy tylko ma chwilę wolnego od żużla, chwyta się różnych ciekawych zajęć. Kapitan Betard Sparty zanim postawił na czarny sport zakochany był na przykład w jeździe na deskorolce. Jak sam przyznawał w jednym z klubowych materiałów, to właśnie na deskę wydał swoje pierwsze zarobione pieniądze. Obecnie Polak jest jednym z najpopularniejszych zawodników startujących pod szyldem Red Bulla i często korzystając z okazji bierze w wyjątkowych wydarzeniach. Kilka miesięcy temu gwiazda PGE Ekstraligi wybrała się chociażby do Austrii na słynny Red Bull Ring, by pod okiem Davida Coultharda pojeździć bolidem po jednym z najbardziej znanych torów w kalendarzu Formuły 1. W przyszłym roku brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata również nie będzie narzekał na nudę. Żużlowiec właśnie przekazał swoim kibicom, że w maju czeka go jedno z największych życiowych wyzwań, a mianowicie udział w prężnie rozwijającym się charytatywnym biegu Red Bull Wings For Life. To zmagania inne niż wszystkie ze względu na specyficzne zasady. - To bieg, który może ukończyć każdy. Nie ma konkretnego dystansu, jaki należy przebiec. To jaką odległość w nim pokonasz zależy tylko od Ciebie. Punktualnie o godzinie 11:00 UTC (13:00 czasu polskiego) biegacze wyruszają na 34 trasy na całym świecie. 30 minut później w pogoń za nimi wyjeżdżają samochody pościgowe. Prowadzone przez gwiazdy sportów motorowych (i nie tylko), wyposażone w skomunikowaną z centrum kontroli biegu aparaturę pomiarową, poruszają się ze stałą, ale wzrastającą w miarę upływu czasu prędkością. Gdy takie auto wyprzedzi zawodnika, ten kończy swój bieg - czytamy na stronie redbull.com. Adam Małysz jedną z gwiazd biegu Wings For Life Przyszłoroczna rywalizacja podobnie jak parę miesięcy temu odbędzie się w Poznaniu. Poprzednia edycja była wyjątkowa za sprawą Adama Małysza. Legendarny polski skoczek co prawda nie zameldował się na liście startowej, lecz wziął udział w biegu w nieco innej roli. Obecny prezes Polskiego Związku Narciarskiego wskoczył za kółko i gonił biegaczy samochodem. - Wybieram rolę kierowcy, lubię być po tej drugiej stronie i widzieć uśmiechnięte twarze biegaczy przez okno samochodu. Wszyscy są zadowoleni, może czasem ktoś krzyknie "Czemu już?!", a ktoś inny "Czemu tak późno?!", ale za chwilę znów się uśmiechają. To bieg inny niż wszystkie, bo meta goni uczestników, ale też dlatego, że tak pozytywnej atmosfery nie ma nigdzie indziej - oznajmił podekscytowany 45-latek, który podobnie jak biegacze nie może doczekać się nadchodzącej edycji. Niestety dla osób chcących się zapisać mamy złe wieści, bowiem wszystkie miejsca rozeszły się już jak świeże bułeczki. Maciej Janowski na starcie ustawi się z numerem 16111 i z pewnością liczy na przyzwoite miejsce w klasyfikacji. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata