Motor kontra motorower. Legenda bez szans!
Spotkanie Motor Lublin – Fogo Unia Leszno reklamowane było jako mecz na szczycie. Już w pierwszych wyścigach jedna z drużyn widowiskowo spadła z niego w przepaść. Chodzi rzecz jasna o gości, którzy wracają do domu pognębieni. Bukmacherzy wróżyli im co prawda porażkę, ale na pewno nie aż tak sromotną klęskę.

Motor Lublin do piątkowego spotkania podchodził jako niekwestionowany lider tabeli, drużyna niepokonana i niepodważalnie wspaniała. Niestety, wciąż musiał zmagać się z problemami kadrowymi, bo swej kontuzji w dalszym ciągu nie wyleczył jeszcze Dominik Kubera. Podopiecznym Macieja Kuciapy udało się już co prawda odnieść jeden triumf w takim osłabieniu, ale jeszcze co najmniej do czwartku Fogo Unia Leszno sprawiała wrażenie zespołu przewyższającego toruński For Nature Solutions Apator o około trzydzieści siedem głów.
Ach, ile teraz oddaliby leszczyńscy kibice za to, by zdobyć przeciwko lubelakom tyle punktów co Anioły! Jeśli uznamy za prawdziwy frazes o tym, że Apator wszystkie mecze jedzie na wyjeździe, to torunianie powinni być niezwykle zadowoleni. Druga w tabeli Fogo Unia zdobyła w Lublinie aż o 11 oczek mniej!
Goście wyglądali na tle Motoru niczym motorower i to wcale nie jeden z tych nowszych, przypominających poważne ścigacze, tylko poczciwy rometowski Komar. Różnica klas obu zespołów szczególnie widoczna była w pierwszej połowie meczu. Fogo Unia po siedmiu wyścigach miała na koncie zaledwie dziewięć punktów. Po takim opisie trudno się tego domyślić, ale wciąż mówimy o drużynie, która do piątkowych zawodów przystępowała jako wicelider tabeli!
Upadł i zmienił się nie do poznania
Strach pomyśleć jakim wynikiem zakończyłby się ten mecz, gdyby nie nagła odmiana w postawie Janusza Kołodzieja. Czterokrotny indywidualny mistrz Polski zaczął mecz tylko nieznacznie mniej mizernie od pozostałych kolegów, jednak po upadku w dziewiątym wyścigu momentalnie przypomniał sobie o tym, jak wspaniałym jest żużlowcem. Błyskawicznymi reakcjami pod taśmą, solidną i jazdą defensywną i niecodziennymi szarżami ratował honor swej ukochanej Unii w drugiej serii startów.
Jakie wnioski powinniśmy byli wysnuć po zamilknięciu ryku silników? Czy warto rozważyć poważną inwestycję kapitałową w postaci postawienia sporych pieniędzy na pierwsze w historii mistrzostwo Motoru? Skoro potrafią być tak cudowni bez Kubery, to jak mogą stracić ten tytuł? Otóż mogą na milion różnych sposobów i za to właśnie tak bardzo kochamy żużel. Fogo Unia w poprzednich latach wielokrotnie udowadniała, że mistrzowski poziom osiągnęła nie tylko w jeździe w lewo bez hamulców, lecz także w odbijaniu się od dna. Oczywiście, zespół Macieja Kuciapy wyrasta na najsilniejszą drużynę PGE Ekstraligi w chwili obecnej. Hamujmy jednak hurraoptymizm! Drodzy lublinianie, schowajcie te szampany z powrotem do zamrażarek! Piotr Baron z pewnością opracował już plan rozwiązania trapiącego jego zespół kryzysu. Jeśli znów uda mu się wcielić go w życie, to kolejne skrzyżowanie rogów przez Byki i Koziołki może zakończyć się zupełnie inaczej.
MOTOR LUBLIN: 58
FOGO UNIA LESZNO: 32
Motor Lublin: 58 9. Jarosław Hampel 13+1 (1,3,3,1,2*,3) 10. Fraser Bowes 0 (-,-,-,0,0) 11. Maksym Drabik 12+1 (3,2*,2*,2,2,1) 12. Zastępstwo zawodnika 13. Mikkel Michelsen 17+1 (3,3,3,2*,3,3) 14. Wiktor Lampart 9+1 (3,3,2*,0,1) 15. Mateusz Cierniak 5+3 (2*,2*,1,0,1*)
Fogo Unia Leszno: 32 1. Jason Doyle 6 (0,0,3,1,2) 2. Janusz Kołodziej 10+1 (1,2,2*,3,2) 3. David Bellego 5+1 (2,0,2,0,1*) 4. Jaimon Lidsey 3+1 (1,1,1*,0) 5. Piotr Pawlicki 6 (0,1,3,2,0) 6. Hubert Jabłoński 0 (0,0-) 7. Damian Ratajczak 1 (1,0,0) 8. Antoni Mencel 1 (1)