Rzadko zdarza się, aby żużlowiec na treningu doznawał kontuzji, która finalnie okazuje się aż tak poważna w skutkach. Podczas piątkowych kwalifikacji Dominik Kubera na chwilę ściągnął nogę z haka, stracił panowanie nad motocyklem, a następnie groźnie upadł na plecy. Niemal od razu było wiadome, że nie pojedzie w sobotę, a jego miejsce zajmie Bartłomiej Kowalski. Niestety, sprawa okazała się znacznie bardziej skomplikowana, a informacje ze szpitala nie pozostawiły złudzeń. Kubera doznał uszkodzenia jednego z kręgów i w najbardziej optymistycznym wariancie, będzie w stanie wrócić na kluczowe mecze sezonu. Bardziej realny niestety wydaje się jednak scenariusz, w którym sezon 2023 się już u niego zakończył. Z kręgosłupem nie ma żartów. Tutaj zbyt wczesny powrót, kolejny upadek, może skończyć się katastrofą, z kalectwem włącznie. Chyba naprawdę nie ma sensu, by Polak aż tak ryzykował. Tu jest zbyt dużo do stracenia. Co zrobi Motor? Fin pokazał, że potrafi Motor prawdopodobnie nie będzie mógł stosować za Dominika Kuberę zastępstwa zawodnika, bo do tego potrzebowałby ogromnego spadku formy u Bartosza Zmarzlika, na co przede wszystkim sportowo absolutnie się nie zapowiada. Po drugie, Motorowi w ogóle się to nie opłaca. Najpewniej mistrzowie Polski staną przed sporym wyzwaniem w postaci konieczności uzupełnienia składu kimś z drużyny U-24. I tutaj jawi nam się dość wyraźny faworyt, który w ciągu roku poczynił potężny postęp, jeśli chodzi o żużlowe umiejętności. Mowa oczywiście o Finie, Anttim Vuolasie. Dwanaście miesięcy temu był hobbystą pracującym w fabryce metalu. Motor go stamtąd wyciągnął, dał szansę, a on pokazał że wie co to żużel. Bardzo dobrze spisuje się w Ekstralidze U-24, uczy się polskiego i naprawdę imponuje. W niedzielę podczas SEC Challenge w Nagyhalasz zdobył sześć punktów w bardzo mocnej obsadzie i choć odpadł z dalszej rywalizacji, pokonując choćby Kacpra Worynę, pozostawił po sobie świetnie wrażenie.