Włókniarz lubi jeździć na Motoarenie, to niepodważalny fakt. Z obu ostatnich spotkań wyjazdowych w Toruniu wyjeżdżali zwycięscy. W triumf sprzed trzech lat ogromny wkład mieli co prawda wychowankowie Apatora - Adrian Miedziński i Paweł Przedpełski, których próżno szukać dziś w kadrze trenera Lecha Kędziory, ale już przed rokiem Lwom udało się zdobyć Motoarenę w składzie niemal bliźniaczym do tegorocznego. Włókniarz umie jeździć w Toruniu Jak mogłoby być inaczej, skoro liderem czestochowskiego zespołu jest Leon Madsen , zawodnik skrojony jakby pod wymiar Motoareny. Za każdym razem radzi sobie na niej bardzo dobrze - wszyscy kibice pamiętają przecież jego zwycięstwo w organizowanym tam zakończeniu cyklu Grand Prix 2019. Duńczyk nie pozwolił pokonać się żadnemu z rywali, zdobył 21 punktów i rzutem na taśmę wyprzedził Emila Sajfutdinowa w wyścigu po srebrny medal indywidualnych mistrzostw świata. Ponadto, Włókniarz jak nikt inny - no, może poza Motorem Lublin - obnaża największy problem toruńskiego zespołu - mizerną formację młodzieżową. Punkty Jakuba Miśkowiaka i Mateusza Świdnickiego mają dla zespołu ogromną wartość niezależnie od tego czy funkcję partnera Krzysztofa Lewandowskiego sprawuje akurat Kamil Marciniec, czy Denis Zieliński. Co gorsza dla Apatora, ostatni sezon udowodnił, iż na Motoarenie jechać potrafi nawet ten, który regularnie zawodzi kibiców Włókniarza - Jonas Jeppesen. W minionym roku wykręcił on tam 8 punktów i 2 bonusy, w czym spora zasługa silnika odkupionego od żywej legendy toruńskiego żużla, Darcy’ego Warda. GKM wciąż wierzy Wszystkie te detale są niczym balsam na poranione serca dla kibiców GKM-u Grudziądz. Gołębie po domowej porażce z Apatorem zostały skazane na kolejny już sezon bez udziału w fazie play-off. Jeśli jednak Włókniarz zdoła zwyciężyć przy Pera Jonssona 7, a później grudziadzanie pokonają go u siebie, to piłka dalej będzie się toczyć.