- Pierwszy raz zobaczyliśmy Zenka, gdy byliśmy na zgrupowaniu w Cetniewie i on tam przyjechał. Później się mówiło, że przyjechał on z innej planety. Zawsze wspominaliśmy to spotkanie i strasznie się z tego śmialiśmy, bo było tam bardzo dużo miejsca na humor - mówił WP o Plechu jego były kolega z drużyny, Grzegorz Dzikowski. Plech miał w sobie cechy, które bardzo rzadko sportowcom udaje się łączyć. Był bardzo dowcipnym, otwartym i wesołym człowiekiem, a zarazem wielkim mistrzem swojego fachu, gdy wyjeżdżał na tor. Takich jak on nie ma wielu. Sportowiec wielki przeważnie jest też bardzo charakterny, często trudny w prowadzeniu, krnąbrny. Plech był typem wesołka, kogoś kto non stop rozśmieszał innych i uwielbiał sobie z nich żartować. Te żarty kończyły się jednak w momencie wyjazdu na tor. Wówczas Plech był już w pełni poważny. Oj, jaki on był poważny. Najlepszy z tych, którzy złota nie zdobyli Wielu uważa, że to właśnie Zenon Plech był najlepszym w historii żużlowcem, który nigdy nie zdobył tytułu indywidualnego mistrza świata. Miał dwa medale: brąz z 1973 roku (wówczas wygrał inny Polak, Jerzy Szczakiel) oraz srebro z 1979 roku. Oba sukcesy osiągnął na torze w Chorzowie, który wielokrotnie w tamtych czasach był areną zmagań najlepszych żużlowców na świecie. Bo do takich Plech należał przez zdecydowaną większość swojej kariery. Kariery, która wcale nie musiał być żużlowa. Jako młody chłopak Zenon miał na siebie sporo pomysłów, co akurat w takim wieku jest normalne. Było kolarstwo czy bieganie. W końcu trochę przypadkiem trafił do żużla. A może inaczej - trafił na tor. Bo konkretnie do żużla to już zaciągnął go trener, który momentalnie dostrzegł w Plechu potencjał. I nie pomylił się. O tym wszystkim Plech wspominał w książce, którą napisał po zakończeniu sportowej kariery. Batman na torze - Przebraliśmy się w to, co mieli w klubie. Miałem strój czarny niczym Batman i kolorowe skarpetki, jakich dziś używa się do aerobiku. Motocykl ważył 92 kilogramy, ale udało mi się go utrzymać. Przejechałem w miarę płynnie łuk, zrobiłem ślizg kontrolowany. Zaprocentowała jazda na zamarzniętym stawie, którą praktykowałem jako dziecko. Trener Pogorzelski tylko mnie klepnął i powiedział: przyjdź na trening - pisał legendarny żużlowiec o swoich początkach w sporcie żużlowym. I tak oto zaczęła się kariera Plecha, który do dziś uważany jest za jednego z najlepszych polskich żużlowców w historii, choć brak go w trójce tych, którzy zdobyli dla naszego kraju złoto w indywidualnych mistrzostwach świata. Oprócz wspomnianego Szczakiela, to także oczywiście Tomasz Gollob i Bartosz Zmarzlik (trzy razy). Plechowi się nie udało, ale wszyscy którzy widzieli go na torze zgodnie twierdzą, że to był zawodnik na mistrzostwo świata. Ktoś, kto w jakiś sposób wyprzedził swoją epokę. Bohater transferu dekady W latach startów Plecha, zmiany klubów nie były czymś takim oczywistym, jak teraz. Wówczas każdy wiedział, że Huszcza to Falubaz, Jankowski to Leszno, a Plech to Gorzów. Doszło jednak do dość nieoczekiwanego transferu i w 1976 roku Plech zamienił Stal na Wybrzeże Gdańsk i tak naprawdę to z tym drugim klubem jest w tej chwili o wiele bardziej kojarzony, bo właśnie tam spędził dużą część życia, także po karierze. Tam też jest zresztą pochowany. Spoczywa na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku. Jaki był powód odejścia z Gorzowa? Otóż Plech chciał startować w Anglii, ale Stal nie chciała go puścić, bo podobne plany miał już Edward Jancarz, inny wielki tamtych czasów. Stal nie chciała tak osłabiać drużyny. Do gry wówczas weszło Wybrzeże, które zaoferowało Plechowi możliwość takich startów. Stal co prawda się nie zgodziła na transfer, ale Wybrzeżu mogła wówczas "skoczyć". Klub z Gdańska był milicyjny mógł po prostu więcej. Wcielił Plecha do wojska. Syn legendy kontynuuje dzieło Choć Zenona Plecha nie ma z nami od listopada 2020 roku (zmarł dokładnie w ten sam dzień, co Diego Maradona), to pamięć o nim jest wiecznie żywa i zapewne taka pozostanie. Dba o to chociażby jego syn Krystian, który jeszcze w latach życia swojego ojca prężnie działał w tym sporcie, organizując campy dla najmłodszych zawodników. Plech junior wielokrotnie powtarza, jak ważne dla niego są nauki wyciągnięte od ojca i ile zawdzięcza słynnemu żużlowcowi. O tym, jak wielką postacią był Plech, niech najlepiej świadczy to co wydarzyło się podczas jego pogrzebu. W listopadzie 2020 mieliśmy do czynienia z drugą falą pandemii koronawirusa, obowiązywał zakaz zgromadzeń i mnóstwo utrudniających codzienne życie obostrzeń. Mimo tego ludzie bardzo tłumnie przyszli na pogrzeb Super Zenona (tak nazywano zawodnika). Nikogo nie obchodziło to, że ktoś złamał prawo, że ktoś zrobił coś czego robić nie można. Hołd dla legendy był po prostu ważniejszy. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata