Stolica Małopolski chce gościć mistrzów sportów zimowych. W czwartek Kraków zgłosił aplikację do organizacji igrzysk. Od razu pojawiły się pytania o najważniejsze, czyli o koszty. Minister Mucha odpowiedzi na to pytanie unikała jak ognia. - Szacunki są, ale będą się zmieniały w trakcie przygotowywania wniosku aplikacyjnego. Nie ma ostatecznych decyzji w sprawie organizacji, nie ma kosztów związanych z infrastrukturą - powiedziała nam minister sportu. Mucha od razu dodała jednak, że sporą część kosztów pokryje MKOl, a znaczna część pójdzie na infrastrukturę, która potem w Polsce zostanie. - Gdyby z tego sita odsączyć tylko koszty związane z samymi igrzyskami, to jestem przekonana, że warto te koszty ponieść - podsumowała pani minister. Nieco bardziej konkretna była Marczułajtis-Walczak, która wyjaśniła nam, że kwota 5 mld zł, która padła na konferencji prasowej, to tylko koszty operacyjne, a nie koszty infrastruktury, czyli na przykład budowy dróg. Czym są zatem koszty operacyjne? - To na przykład sprzedaż biletów, umowy sponsorskie, sprzedaż sygnału. Te koszty zwykle się zwracają. Trzeba natomiast odróżnić je od kosztów inwestycyjnych - powiedziała posłanka PO. Obie przedstawicielki partii rządzącej podkreślały, że najważniejsze było i jest przekonanie rządu do inicjatywy organizacji igrzysk. - Obecne gwarancje rządowe to 11 gwarancji wynikających z fazy aplikacji, takie jak na przykład pozwolenia na pracę dla cudzoziemców, czy o prawo ruchu bezwizowym. Te gwarancje pozwalają nam przystąpić do pierwszej fazy, natomiast nie są to gwarancje finansowe dotyczące samych igrzysk - wyjaśniła Marczułajtis-Walczak. - Pewnie zbudowalibyśmy tę infrastrukturę i bez igrzysk - pocieszała siebie i nas pani minister - ale potrzebujemy promocji, która przekłada się potem na wszelkie decyzje związane z polską gospodarką. - Potrafimy przygotować i świetnie przeprowadzić duże imprezy sportowe. Kraków i Tatry to jedne z najpiękniejszych miejsc w Europie, więc nie powinniśmy mieć kompleksów - odpowiedziała Mucha na zarzut, że przecież nie mamy żadnych obiektów do sportów zimowych. O tym, jak trudno otrzymać prawo organizacji choćby mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym, przekonało się Zakopane, które starało się o to już cztery razy. - O igrzyska można walczyć dwa-trzy razy, a potem trzeba już poważnie się zastanowić - nie ukrywa, że nie będzie łatwo Marczułajtis-Walczak. Przewodnicząca Komitetu Konkursowego zdradziła, że w kraju przeprowadzane jest obecnie telefoniczne badanie opinii na temat tego, czy potrzebujemy igrzysk w Polsce. Nie będzie referendum w tej sprawie, bo nie ma takiego obowiązku. Takie referendum przeprowadzają na przykład Niemcy, którym marzą się igrzyska w Monachium. Marczułajtis-Walczak podała przykład szwajcarskiego Sankt Moritz, które wycofało się po badaniu opinii publicznej. - Mieszkańcy nie poparli wniosku, bo u nich jest już wszystko i niczego nie potrzebują, a igrzyska mogłyby tylko negatywnie wpłynąć na przykład na środowisko, stan dróg... - powiedziała. - U nas wszelkie badania pokazują poparcie w granicach co najmniej 70 proc. - stwierdziła posłanka PO. Czy to znaczy, że chcemy igrzysk w Krakowie? Autor: Waldemar Stelmach