Były lider światowego rankingu, który od operacji w 2019 roku ma sztuczny staw biodrowy, po raz drugi od tego momentu dotarł do trzeciej rundy Wielkiego Szlema, ale na 39. w karierze awans do 1/8 finału czeka od 2017 roku. Czołowa "16" US Open byłaby sukcesem Szkota, ale jego błyskotliwość i technika zostały w piątek pokonane przez siłę 26-letniego Włocha, który w trwającym trzy godziny 47 minut spotkaniu popisał się m.in. 18 asami serwisowymi. "W trzecim secie nie byłem wystarczająco agresywny, ale w czwartym odzyskałem wigor. Był to jednak bardzo trudny mecz, bo Andy to jeden z moich sportowych idoli. To inspirujące, w jaki sposób walczy z przeciwnościami losu. Myślę, że gdyby nie kochał grać w tenisa, już dawno przegrałby z kontuzjami. On jest legendą tego sportu" - zaznaczył Berrettini, który w US Open trzy lata temu był w półfinale. O ćwierćfinał powalczy z Alejandro Davidovichem Fokiną. 23-latek z Malagi pokonał w piątek Kolumbijczyka Daniela Elahiego Galana 6:4, 5:7, 6:4, 6:4. Zajmujący 39. pozycję na liście ATP Hiszpan, którego rodzice - w tym ojciec będący w przeszłości bokserem - pochodzą z Rosji, był już w 4. rundzie US Open w 2020 roku. Z kolei rok później dobry znajomy Huberta Hurkacza - w ciągu ostatnich 24 miesięcy rywalizowali pięciokrotnie - w Paryżu osiągnął jedyny dotychczas wielkoszlemowy ćwierćfinał.