Osaka zadziwiła tenisowy świat, gdy we wrześniu ubiegłego roku wygrała US Open i zdobyła pierwszy wielkoszlemowy tytuł w karierze. To, że jej sukces w Nowym Jorku nie był dziełem przypadku potwierdziła w styczniu, gdy triumfowała w Australian Open. Dzięki temu zwycięstwu została pierwszą rakietą świata. Potem jednak nie wygrała już żadnej imprezy WTA, a w trakcie dwóch niedawnych zawodów na kortach ziemnych - w Stuttgarcie i Rzymie - we znaki dawały się jej kłopoty zdrowotne. W Paryżu od początku miała trudności z przechodzeniem do kolejnych etapów rywalizacji. W meczu otwarcia z 90. na światowej liście Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą była o dwa punkty od odpadnięcia, ale ostatecznie wygrała 0:6, 7:6 (7-4), 6:1. W jeszcze większych opałach była w drugiej rundzie z Białorusinką Wiktorią Azarenką, ale zwyciężyła po prawie trzech godzinach gry 4:6, 7:5, 6:3. 21-letnia Japonka po raz czwarty z rzędu startowała na kortach im. Rolanda Garrosa. W 2016 roku i w ubiegłorocznej edycji odpadła w trzeciej rundzie, a dwa lata temu przegrała mecz otwarcia. Już w piątek, za sprawą porażki wiceliderki listy WTA Czeszki Karoliny Pliszkovej, Osaka była pewna pozostania na czele rankingu po zakończeniu Rolanda Garrosa bez względu na swój wynik w tych zawodach. Będąca 42. rakietą świata Siniakova nigdy wcześniej nie przeszła trzeciej rundy w Wielkim Szlemie.