"Ma bardzo dobry serwis, "dwójka" jest ciężka do upilnowania, bo serwuje ją bardzo agresywnie. Z głębi też prezentuje agresywną grę, solidną z forhendu, jak i z bekhendu. Nie ma zbyt wielu słabszych stron, więc będę musiał mu narzucić swój styl gry i obijać bekhend" - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami Janowicz. W środę zmierzył się z Mayerem w deblu. W lepszym humorze z kortu schodził Argentyńczyk, który wraz ze swoim rodakiem Carlosem Berlocqem wygrał z Polakiem i Finem Jarkko Nieminenem 6:7 (5-7), 6:3, 7:6 (7-4). "Grałem z Leonardo w tym roku już wcześniej. Wiem, czego się spodziewać, widziałem sporo jego meczów. Dziś graliśmy tylko debla. Jutro gra będzie wyglądała zupełnie inaczej - zarówno z jego strony, jak i z mojej" - zapewnił łodzianin. Po spotkaniu pierwszej rundy narzekał on na to, że organizatorzy niepotrzebnie polewają korty obficie wodą przed meczem. Jego zdaniem nawierzchnia staje się wtedy grząska. "Wszystko zależy jutro od pogody. Jeśli będzie pochmurnie, to kort będzie bardziej ciężki, będzie dosychał zdecydowanie wolniej. Mam nadzieję, że będzie tak jak dziś, czyli słonecznie" - dodał 24-letni tenisista. Przyznał, że w środę na korcie dobrze się bawił. Z Nieminenem często żartowali i śmiali się. "Wiadomo, że większość singlistów traktuje debla bardziej na luzie, więc nie było tego stresu ani napięcia. Z Jarkko znamy się bardzo dobrze, więc była superatmosfera na korcie. Ogólna ocena tego meczu jest bardzo pozytywna" - podsumował. W trzecim secie polsko-fiński duet przegrywał 2:5, by doprowadzić do wyrównania. W tie-breaku jednak lepsi okazali się rywale. "Było blisko...bliżej być nie może" - przyznał Janowicz. Polski tenisista oficjalne spotkanie deblowe rozegrał po ponadrocznej przerwie. W Wielkim Szlemie zaś poprzednio w grze podwójnej wystąpił podczas US Open w 2013 roku. Nie wyklucza, że w najbliższych miesiącach po raz kolejny spróbuje swoich sił w deblu. "Na pewno nie na Wimbledonie, bo tam gra się do trzech wygranych setów i skupię się wyłącznie na singlu. Może spróbuję w Stuttgarcie i Halle" - zaznaczył. Po środowym spotkaniu wielu kibiców chciało sobie zrobić z łodzianinem zdjęcie. Takie dowody sympatii mu nie przeszkadzają, o ile nie są nachalne. "Wszystko zależy od zachowania ludzi. Niektórzy są nachalni i się pchają, a inni po prostu proszą o zdjęcie" - podkreślił.