W niedzielę Hubert Hurkacz rozpoczął singlową rywalizację w tegorocznym Indian Wells. Dotychczasowo ten turniej dla Polaka był bardzo udany, bo dwukrotnie w karierze osiągnął on ćwierćfinał zmagań. Tym razem pierwszym przeciwnikiem 25-latka został Oscar Otte, który w pierwszej rundzie pokonał Richarda Gasqueta. Niemiec to zawodnik nieprzewidywalny, co nie zmienia faktu, że wrocławianin wychodził na kort jako zdecydowany faworyt. Hubert Hurkacz wytrzymał presję, a potem przejął inicjatywę To Hurkacz jednak jako pierwszy miał problemy przy własnym podaniu. W trzecim gemie spotkania najlepszy polski zawodnik musiał nawet bronić break pointa. Otte grał bardzo odważnie i nieszablonowo, co przynosiło zamierzony efekt. "Hubi" zdał jednak mały egzamin odporności psychicznej, finalnie broniąc swoje podanie. Pierwsze przełamanie nastąpiło w szóstym gemie, choć na początku nic tego ni zapowiadało. Niemiecki gracz serwował dobrze i szybko wyszedł na prowadzenie 40:0. Nagle jednak popełnił on błąd stóp, a po tym poszły kolejne złe zagrania, jak choćby podwójny błąd serwisowy. Tenisista z Wrocławia wykorzystał okazję do ataku i bardzo dobrym forehandem po przekątnej uzyskał wyraźniejszą przewagę w meczu. Po chwili Polak potwierdził swoje prowadzenie gemem "na sucho". Później Niemiec przedłużył seta, wygrywając nie bez problemów przy swoim podaniu, ale gdy serwis wrócił do Hurkacza, ten nie dał rywalowi większych szans. Hubert Hurkacz wpadł w kłopoty Od początku drugiej partii Otte musiał mieć się na baczności, gdyż rywal szukał okazji do szybkiego przełamania. Tak było w trzecim gemie, gdzie bardziej doświadczony tenisista obronił się kilkoma dobrymi zagraniami. Gdy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym dla Polaka kierunku, sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Przy stanie 2:3 Niemiec znalazł sposób na to, by wywrzeć presję na rywalu. Tym razem to zdało egzamin i wrocławianin stracił podanie. W następnym gemie mogło dojść do breaka powrotnego. 25-latek powalczył o kilka, wydawałoby się, straconych piłek. Dzięki temu doszło do gry na przewagi. W niej polski tenisista miał swoje momenty, ale błędne finalizowanie akcji uniemożliwiło mu odrobienie strat. Zawodnik z dolnej części pierwszej setki rankingu ATP pewnie utrzymał przewagę do końca. Hurkacz dalej w Indian Wells Ostatnia odsłona pojedynku zaczęła się dla Polaka nietypowo. Najpierw z dużym trudem utrzymał on podanie, by kolejnego gema serwisowego wygrać do zera. Otte był bardziej regularny, dwukrotnie wygrywając gemy do 30. Ta regularność przełożyła się na piątego gema, kiedy to Polak ponownie się rozregulował, oddając serwis poważnym błędem z forehandu. Hurkacz stanął zatem pod ścianą. Na szczęście Polak świetnie odnalazł się w tej sytuacji. Błyskawicznie poprawił on swoją grę, dzięki czemu dokonał szybkiego "odłamania". W siódmym gemie nie oddał on z kolei rywalowi punktu. Później doszło do kolejnego breaka, choć tym razem Otte sam zgotował sobie taki los, popełniając dwa podwójne błędy serwisowe z rzędu. Wrocławianin nie wypuścił takiej szansy z rąk, błyskawicznie zamykając spotkanie. Hubert Hurkacz - Oscar Otte 2:1 (6:3, 3:6, 6:3)