Dwie piłki meczowe Sabalenki i niezwykły zwrot akcji. Świetny mecz Bouzkovej
Marie Bouzkova grała o klasę lepiej w piątek przeciwko Arynie Sabalence niż dobę wcześniej w starciu z inną Białorusinką - Wiktorią Azarenką. A i tak tylko momentami była w stanie zagrozić liderce rankingu WTA, mimo że ta bardzo często się myliła, w przeciwieństwie do Czeszki. Sabalenka wygrała to spotkanie 6:3, 6:4, imponowała ofensywną presją. W sobotę zagra o finał WTA 500 w Brisbane, tym razem o sukces może być znacznie trudniej. Z 17-letnią Mirrą Andriejewą, z którą przegrała w czerwcu w Paryżu.
Czwartkowy bój Aryny Sabalenki z Julią Putincewą w trzeciej rundzie zmagań WTA 500 w Brisbane był znakomitym widowiskiem. Kazaszka była o krok od wygrania pierwszego seta, prowadziła z przełamaniem, jak kilka miesięcy temu w Wuhanie. Gdy jednak Białorusinka "poczuła krew", gdy zdołała odrobić straty, to nie pozwoliła już ambitnej rywalce na zbyt wiele, wygrała 7:6, 6:4.
Obie zeszły z kortu przy oklaskach kompletu publiczności. A liderka rankingu WTA żartowała później, że Putincewa - jej dobra przyjaciółka - wypowiedziała jej zaproszenie na zapowiadaną za kilka dni imprezę urodzinową.
Inaczej było przy wcześniejszym starciu Marie Bouzkovej z inną Białorusinką - Wiktorią Azarenką. Ta druga, była liderka rankingu WTA, już w drugim gemie doznała kontuzji kolana. Wytrwała do końca spotkania, miała sporo okazji, ale przegrała jednak z Czeszką 4:6, 4:6. I pewnie nikt tego spotkania nie zapamięta, była fatalne, pełne błędów i prostych pomyłek.
Było jasne, że jeżeli dziś Bouzkova nie zdoła się poprawić, to jej mecz z Sabalenką może potrwać krócej niż godzinę. A jeśli się poprawi, to być może zdoła sprawić nawet taką sensację, jaką sprawiła na początku sierpnia w Waszyngtonie, gdy pokonała numer jeden z Białorusi.
WTA 500 w Brisbane. Aryna Sabalenka już w półfinale, choć Marie Bouzkova spisała się dużo lepiej niż w czwartek
Niecałą godzinę trwał zaś pierwszy set - Czeszka robiła wszystko, co tylko mogła. Grała naprawdę dobrze, liczbę pomyłek ograniczyła do minimum, tych niewymuszonych statystycy zaliczyli jej w pierwszej partii zaledwie trzy. Bardzo dobrze serwowała, Sabalenka miała większe problemy z returnem niż przeciwko Putincewej. Gdy jednak dochodziło do drugiego podania, Czeszka już była w opałach. Nie podejmowała dużego ryzyka, a na zagrania z prędkością 110 czy 120 km/godz Sabalenka odpowiadała wygrywającymi returnami.
Na szczęście dla widowiska, Czeszka miała dość wysoką skuteczność pierwszego podania, ponad 70 procent, a to przedłużało emocje.
Te zaś były od początku, bo Sabalenka wyszła na kort trochę rozkojarzona i na dzień dobry została przełamana. Bouzkova miała trzy szanse, by prowadzić za moment 2:0, Białorusinka jednak się wybroniła. I wyrównała, co trochę ją uspokoiło. Przy czym i tak przy każdej możliwości od razu przechodziła do ofensywy. Trafiała częściej niż się myliła, a to właściwie odbierało Czeszce wszelkie nadzieje. W szóstym gemie Bouzkova zaś znów musiała bronić break pointów. Pierwszego dała radę, bo wyszedł jej serwis. A drugi się nie udał, powtórka okazała się słaba - Sabalenka odpowiedziała morderczym returnem.
Sama zaś już nie pozwoliła na odrobienie strat, zamknęła tego seta, wygrała 6:4. Miała aż 16 niewymuszonych błędów, podczas gdy jej rywalka - tylko trzy. Kluczowe okazały się winnery - odpowiednio 18 i 7.
W drugiej partii Czeszka niemal do końca nie miała szansy na przełamanie, choćby jednej. Aż do gema numer 10. Serwis Sabalenki, a później ciągły atak - robiły swoje. Białorusinka z kolei szybko przełamała słynną przeciwniczkę, uciekła na 3:1. I kontrolowała mecz niemal do samego końca, choć rywalka walczyła z całych sił. Było przy tym trochę aktorstwa, gdy Sabalenka rzuciła rakietą w kort po przegranej akcji, choć sama się przy tym uśmiechnęła. W całym meczu popełniła 34 niewymuszone błędy (42 wygrywające zagrania), u rywalki te dane wyglądały tak: 8 błędów i 13 winnerów.
Wyniku meczu to zmienić nie mogło, mimo ambitnej i niezłej postawy Bouzkovej. Choć miała szansę. Obroniła, przy stanie 3:5, dwie piłki meczowe, wygrała tego gema. A za chwilę uzyskała dwa break pointy na 4:5, było 15:40. Grała znakomicie, twarz Sabalenki nie była już tak radosna. Mistrzyni US Open wyszła z opresji. A później, po piątym już meczbolu, załatwiła sprawę.
W piątkowym półfinale zmierzy się z 17-letnią Mirrą Andriejewą. Niedawno w World Tennis League razem grały w deblu, prezentowały się świetnie. A w karierze Rosjanka była już w stanie pokonać starszą rywalkę, w czerwcu w ćwierćfinale Roland Garros.