Dla Aryny Sabalenki turniej WTA 500 w Waszyngtonie to pierwszy przystanek podczas powrotu do gry po kontuzji, która uniemożliwiła jej dokończenie zmagań w Berlinie oraz występ na Wimbledonie. Białorusinka rozpoczęła imprezę w stolicy Stanów Zjednoczonych od bardzo wymagającego pojedynku z Kamillą Rachimową. Chociaż był to premierowy występ 26-latki od sześciu tygodni, chyba mało kto spodziewał się, że notowana aktualnie na 105. miejscu w rankingu Rosjanka sprawi aż tyle kłopotów zawodniczce z Mińska. Mecz potrwał blisko trzy godziny i zakończył się wynikiem 7:5, 4:6, 6:4 z perspektywy turniejowej "1". W ćwierćfinale margines błędu dla Sabalenki został znacznie pomniejszony, bowiem czekało ją prestiżowe starcie z rodaczką - Wiktorią Azarenką. Obie mają na swoim koncie dwa tytuły wielkoszlemowe w singlu, w dodatku wywalczone na tych samych kortach w Australii. Chociaż wydaje się, że 35-latka najlepsze lata kariery ma już za sobą, to wciąż znajduje się w szerokiej światowej czołówce i jest w stanie zagrozić niemal każdej przeciwniczce. Aryna musiała zatem zaprezentować się znacznie solidniej niż dwa dni wcześniej. I rzeczywiście, gra aktualnej triumfatorki Australian Open wyglądała lepiej, aczkolwiek bez nerwów się nie obyło. Sabalenka górą w starciu z Azarenką. Emocje na koniec pojedynku Białorusinek Obie rozpoczęły starcie od pewnie wygranych gemów serwisowych przy własnym podaniu. Przełom nastąpił dopiero w szóstym gemie, gdy Sabalenka doczekała się pierwszych break pointów. Wykorzystała drugiego z nich i zrobiło się 4:2. Taki stan rzeczy nie potrwał jednak długo. Azarenka szybko odrobiła straty, broniąc po drodze m.in. szansy na 5:3 dla Aryny. Partia rozstrzygnęła się dopiero w końcówce. Przy czwartym setbolu dla trzeciej aktualnie rakiety świata, 35-latka popełniła błąd w trakcie wymiany i doszło do przełamania, które dało premierową odsłonę spotkania Sabalence rezultatem 6:4. Start drugiej partii ułożył się idealnie dla Aryny. Triumfatorka tegorocznego Australian Open wywalczyła breaka w drugim gemie, a po chwili wyszła na prowadzenie 3:0 po tym, jak obroniła szansę na powrotne przełamanie. Wiktoria nie dawała jednak za wygraną i szybciutko zniwelowała straty. Znów zrobiło się nerwowo, decydowała zacięta końcówka. Najpierw swoją okazję na breaka miała Azarenka, ale w dziewiątym gemie Sabalenka wygrała trzy ostatnie akcje i wyszła na 5:4. Później trzecia tenisistka rankingu, tak jak to miało miejsce w pierwszym secie, wywarła presję na starszej koleżance. I przyniosło to efekt. Przy premierowym meczbolu 35-latka nie wytrzymała i popełniła podwójny błąd serwisowy. W taki oto sposób pojedynek dobiegł końca. 6:4, 6:4 i to Aryna mogła cieszyć się z awansu do najlepszej "4". O finał WTA 500 w Waszyngtonie zagra z Marie Bouzkovą. W drugim półfinale dojdzie do starcia pomiędzy Paulą Badosą i Caroline Dolehide. Niewykluczone zatem, że w decydującej potyczce o tytule dojdzie do batalii dwóch przyjaciółek. Sabalenka i Badosa rywalizowały ze sobą już kilkukrotnie w tym sezonie, za każdym razem jako zwyciężczyni kort opuszczała Aryna. Dla zawodniczki z Mińska to ważne zmagania, nie tylko ze względu na fakt, że może zdobyć swój pierwszy tytuł od Australian Open. Ma bowiem szansę znacząco zniwelować straty w rankingu do drugiej Coco Gauff. Na razie jest na dobrej drodze ku temu.