Bolesne chwile słabości Sabalenki, 5:3 dla Putincewej. Kompletna niemoc w końcówce
Niespełna trzy miesiące temu Julia Putincewa prowadziła z Aryną Sabalenką w Wuhanie 6:1 i 4:3, miała break pointa na 5:3. I przegrała tamto spotkanie, nie wygrała już gema. Teraz w Brisbane tak wysoko nie wygrywała, ale 5:3 w pierwszej partii było jej sukcesem, miała kroczek do wygrania seta. Poległa w tie-breaku, przegrała w nim sześć ostatnich punktów. I znów jakby zeszło z niej powietrze. Sabalenka wygrała 7:6 (2), 6:4, awansowała do ćwierćfinału. O półfinał powalczy z Marie Bouzkovą z Czech.
Liderka światowych list kocha grać w Australii - nie ma w ostatnich dwóch sezonach zawodniczki równie skutecznej na tutejszych kortach twardych. Sezon 2023: zwycięstwo w Adelajdzie i Australian Open. Sezon 2024: finał w Brisbane i tytuł w Australian Open. Razem: 22 wygrane spotkania z 23, do których stanęła. Jedynie Jelena Rybakina dała jej radę, właśnie w stolicy Queenslandu.
Ten sezon Sabalenka też zaczęła od wygranej, dość szybko i pewnie uporała się z Renatą Zarazuą z Meksyku. Pierwszym poważniejszym sprawdzianem miał być dla niej właśnie bój z Jeleną Putincewą. Rosjanką z urodzenia, choć od wielu lat reprezentującą Kazachstan.
Spotkały się dotąd dwa razy - i dwukrotnie Sabalenka miała w tych meczach problemy. W 2019 roku w US Open nawet przegrała, już wówczas była to spora niespodzianka. Niecałe trzy miesiące temu Białorusinka ścigała Igę Świątek w rankingu WTA, gdy trafiła na Putincewą w Wuhanie. Kazaszka prowadziła 6:1, 4:3, miała break pointa na 5:3. Gdyby go wygrała, mogłaby sprawić kolejną sensację. Jak w starciu z Igą Świątek w Wimbledonie.
Przegrała jednak tamtego gem. Przegrała i osiem kolejnych, zeszła z kortu pokonana. Gdy ktoś ją bowiem zdoła "złamać mentalnie", jest cieniem samej siebie z momentów najlepszej dyspozycji.
WTA 500 w Brisbane. Aryna Sabalenka w opałach, koncert Julii Putincewej. Odpowiedź w ostatniej chwili
W czwartek w Brisbane Sabalenka znów miała problemy, które wynikały z bardzo dobrej dyspozycji rywalki. Putincewa grała odważnie, na mocne zagrania Białorusinki odpowiadała tym samym. Dla niej kluczem było trafianie swoim własnym pierwszym serwisem, drugi rywalka od razu atakowała. Wyraźnie to było widać w wyniku czwartego gema, Sabalenka uzyskała dwa break pointy. Putincewa aż się gotowała z emocji, gdy udało jej się te punkty obronić, a później jednak wygrać gema. W siódmym gemie zaś sama zdołała przełamać rywalkę, było 4:3, zapachniało niespodzianką. Jeszcze bardziej, gdy za chwilę Kazaszka poprawiła na 5:3.
Jak zareagowała Sabalenka? Jak wielka mistrzyni. Była dwa punkty od przegrania seta, bo Putincewa przy stanie 5:4 i swoim serwisie miała stan 30:30. Białorusinka jednak w końcu ją przełamała, dopięła swego. To nie tak, że Julia nagle zaczęła grać źle - wciąż prezentował się bardzo dobrze. To Sabalenka włączyła wyższy bieg. Miała szansę już w dwunastym gemie, wykorzystała ją w trzynastym.
Tie-break był bowiem popisem Aryny. Przegrywała 1:2, gdy dostała dwa serwisy. Zaczęła koncert. Przy zmianie stron prowadziła już 4:2, za chwilę podwyższyła na 5:2, efektownym krosowym returnem. A później dwa zabójcze serwisy sprawiły, że Kazaszka od razu znalazła się w głębokiej defensywie. I po 68 minutach przegrała jednak tego seta 6:7 (2-7). Niczym w Wuhanie Sabalenka była w stanie nagle wszystko odmienić.
W drugim secie Białorusinka przełamała swoją rywalkę już na dzień dobry, zanim kibice zdążyli jeszcze zapomnieć o świetnej pierwszej partii. Za chwilę miała 2:0 i kolejnego break pointa, już na 3:0. Putincewa się obroniła w tej sytuacji, wciąż była blisko liderki rankingu WTA. Niby blisko, bo można było odnieść wrażenie, że Sabalenka w pełni kontroluje sytuację. Nie tyle w gemach serwisowych w rywalki, co w swoich.
I pilnowała już do końca, nie pozwoliła Putincewej na odrobienie strat. Choć w ostatnim gemie przegrywała 0:30, to serwisami i tak załatwiła sprawę. Po 111 minutach wygrała 7:6 (2), 6:4.
W starciu o półfinał Sabalenka zmierzy się w piątek z Czeszką Marie Bouzkovą - to spotkanie rozpocznie się nie przed godz. 9 polskiego czasu.