Choć obie najlepsze tenisistki świata - Iga Świątek i Aryna Sabalenka - grają w dwóch różnych turniejach, to obie imprezy mają rangę WTA 500. To zaś oznacza, że można w nich zdobyć 500 punktów. Rok temu Iga tyle właśnie zdobyła, Sabalenka w Brisbane przegrała w finale z Jeleną Rybakiną. Ona w teorii może więc w Queenslandzie powiększyć swój dorobek, warunkiem jest zdobycie tytułu. W niedzielę bardzo się do tego przybliżyła. Choć i tak wiadomo, że sprawa pozycji numer jeden w rankingu WTA rozstrzygnie się wkrótce w Melbourne. Tam Sabalenka będzie na musiku. WTA 500 w Brisbane. Aryna Sabalenka w opałach na początku spotkania. A później raz przełamała Mirrę Andriejewą. I już poszło Sabalenka już w pierwszym gemie przekonała się, że łatwo jej nie będzie. Musiała walczyć o ten punkt przez ponad osiem minut, broniła trzech break pointów. Zaskoczeniem było to, że Białorusinka nie posyłała z serwisu "pocisków" z prędkością po 180-190 km/godz. Tu piłka rzadko osiągała 170, przeważnie były to wartości rzędu po 150-160 km/godz. Za to kierunkowe, które dawały jej przewagę. W forhendowych akcjach nie zwalniała zaś ręki, uderzała po bokach, zmuszała nastolatkę do biegania. Mirra zaś odpowiadała tym samym. Hurkacz nie czekał, aż pojawi się Świątek. Zaczął on niej mówić Andriejewa zrobiła ogromny postęp w kwestiach serwisowych, szybko zyskiwała przewagę po podaniu. Tak było w trzech pierwszych gemach, ale już w czwartym - stało się inaczej. Sabalenka poczuła, że to jest ten moment, gdy można załatwić sprawę, wreszcie uzyskać znaczącą przewagę. I ją wykorzystała, odskoczyła na 5:3. Za moment zaś w końcu podniosła moc swoich serwisów do 180 km/godz, po 47 minutach zapisała seta na swoje konto (6:3). Drugi set niemal kalką pierwszego. 17-lata z Syberii miała szanse, Sabalenka nie pozwoliła na żaden zwrot Liderka światowych list była już tylko jedną partię od awansu do finału i co najmniej wyrównania punktowych zdobyczy z poprzedniego roku. Wtedy gładko przegrała z Jeleną Rybakiną, teraz na swoją przeciwniczkę czekała już Polina Kudiermietowa, młodsza i mniej znana z sióstr, którą na początku następnego tygodnia czekają... kwalifikacje do Australian Open. Trudniejszą przeprawę 26-letnia zawodniczka z Mińska miała mieć więc w sobotę, ale starcie z Andriejewą rozgrywała bardzo dobrze taktycznie. Broniła break pointów, a swoją szansę, gdy się tylko pojawiła, od razu wykorzystała. I podobnie zostało już do końca spotkania. Andriejewa kolekcjonowała kolejne okazje do przełamania, szóstą w meczu miała już w drugim gemie drugiego seta, ale właśnie wtedy Aryna odpowiedziała jej asem. No i w kolejnym... sama przełamała młodszą koleżankę, z którą niedawno tworzyła zespół w World Tennis League. A skoro prowadziła już z przełamaniem, to trudno było uwierzy w jakiś zwrot i nagły cud. Ten nie nastąpił, Rosjanka nie potrafiła tym razem przejąć inicjatywy w dłuższych fragmentach. Awans do półfinału oznacza, że Sabalenka zapewniła sobie miejsce w finale i co najmniej zachowa punktowy stan posiadania w rankingu WTA. A na pewno powiększy przewagę nad Igą, jeśli w niedzielę ogra Polinę Kudiermietową.