Jak do tego doszło, że miast zacierać ręce na dzisiejszą piłkarską ucztę i otwarte starcie z aktualnym mistrzem świata, my martwimy się, aby dzisiaj i przez następne dni nie być pośmiewiskiem całego piłkarskiego globu? Odpowiedź jest prosta. Wszystko przez naszego selekcjonera, popularnie zwanego teraz w całej Polsce - Czesiem. Otóż nasz trener wynalazł na tym mundialu nową grę, w której, w odróżnieniu do klasycznego futbolu, nie chodzi o zdobywanie bramek, ale przede wszystkim o ich nie tracenie. A jak już coś wpadnie, tak jak w meczu z saudyjskimi Arabami, no to trudno. Ale jak nie wpadnie, to też nie ma co biadolić. W bramce mamy Wojciecha Szczęsnego, to i tak karne się wybroni. Patrzy więc na to cały świat i dziwi się - o co chodzi?! Wszak mamy w składzie nie tylko Roberta Lewandowskiego, ale i Piotra Zielińskiego, i Arka Milika którzy bramki zdobywają dość regularnie i to w Lidze Mistrzów, w swoich dość mocnych hiszpańskich i włoskich ligach tudzież. Więc o co chodzi - głowi się dalej cały świat i niczego nie rozumie. MŚ Katar 2022. Marian Kmita: Michniewicz w gorących momentach nie trzyma ciśnienia A odpowiedź jest bardzo prosta. Każdy trener buduje styl swojej drużyny, przede wszystkim w oparciu o swoje boiskowe doświadczenia. Jeśli był ofensywnym pomocnikiem, jak Kazimierz Górski, to jego drużyna grała radosny, efektowny i ofensywny futbol. Jeśli selekcjoner był w przeszłości solidnym obrońcą jak Jacek Gmoch czy Antoni Piechniczek to już raczej podstawą gry jego drużyny była uważna gra w obronie i zabójcza kontra. A nasz trener Czesław co? A nasz Czesław, jakieś trzydzieści lat temu był trzecim, czy czwartym (różnie o tym mówią) bramkarzem Bałtyku Gdynia, więc koncepcja gry jego reprezentacji pewnie musi opierać się na solidnej grze golkipera. I tak jest! Czy to jest system skuteczny? Wynik sam dostarcza odpowiedzi, że tak! Trzeba zatem z bólem zaakceptować, że gra jest brzydka, albo jak w meczu z Argentyną w ogóle jej nie ma, ale prowadzi do celu. Chcieliśmy wyjść z grupy? Chcieliśmy. Wyszliśmy? Wyszliśmy. No to o co chodzi? A że taki styl nie ma żadnej przyszłości? A... to już zupełnie inna sprawa. Tak samo inna, jak to, że Czesław Michniewicz w gorących momentach tradycyjnie już ciśnienia nie trzyma i skacze do gardła dziennikarzom na konferencjach prasowych. Jest to kompletnie niezrozumiale, bo niespodziewanemu zwycięzcy w świeżym konkursie na "najlepszego mundialowego trenera <a class="db-object" title="Polska" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-polska,spti,1592" data-id="1592" data-type="t">polskiej reprezentacji</a> ostatnich 36 lat" takie zachowanie zwyczajnie nie przystoi. Nic też dziwnego, że zaraz ruszyła dziennikarska brać frontem na naszego <a class="db-object" title="Czesław Michniewicz" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-czeslaw-michniewicz,sppi,1058" data-id="1058" data-type="p">Czesława</a> za brak jakiegokolwiek stylu w meczu z Argentyną, totalny chaos w wyborach wyjściowych jedenastek i niezrozumiałe, dla nikogo, wprowadzane w trakcie meczów zmiany. A nasz trener zamiast położyć uszy po sobie, i choćby spróbować coś, na swoją miarę, kulturalnie wytłumaczyć, to zaatakował dziennikarzy w amoku, odsyłając do kąta jak uczniów młodszych klas szkoły podstawowej. Potem, kontynuując ów szał, pomylił się grubo, bo huknął ślepakiem w dziennikarza z Sao Paulo, jakby reprezentował Argentynę, i szydził, że drużyna Messiego przegrała z Saudyjczykami, więc o stylu gry polskiej kadry to rozmowy niech nawet nie zaczyna. Z jednej strony było to dość zabawne, ale równocześnie mocno żenujące, że nasz selekcjoner, jak "medialny jaskiniowiec", ukontentowany awansem ledwie do 1/8 finału uznał, że może teraz rozdawać konferencyjne razy komukolwiek i kąsać każdego, kto się mu pod jego, jednak bardzo mało złote usta - nawinie. Niemądre to było bardzo, a nawet prymitywnie głupie, bo odrobina spokoju i rozwagi pozwoliłaby bez wielkiego trudu awansować naszemu Czesławowi do panteonu największych polskich trenerów wszechczasów. A tak - kicha. Okazuje się, że nie wystarczy wypalić cygara po meczu z Argentyną, aby stanąć w jednym szeregu z Kazimierzem Górskim, Antonim Piechniczkiem, Jackiem Gmochem a nawet tymi, którzy do 1/8 nie dotarli - Jerzym Engelem, Pawłem Janasem czy Adamem Nawałką. Każdy z nich był mocną, charyzmatyczną osobowością, z elementarną kindersztubą, odporną na podpowiedzi ludzi złych i lansowane przez nich fatalne wzorce zachowań. Jeśli <a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-byly-kadrowicz-stanal-w-obronie-michniewicza-jestem-za-wynik,nId,6452027" target="_blank">Czesław Michniewicz</a> chce kiedyś znaleźć się na jednej liście, z naszymi najlepszymi w historii trenerami, a nie być egzotyczną efemerydą, to musi się szybko zmienić. Nawet jak jego drużyna dzisiaj wygra z Francją, czego jemu, sobie i całej piłkarskiej Polsce szczerze życzę. Pokora w życiu zawsze się przydaje. Zobacz także: <a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-czeslaw-michniewicz-gra-o-glowe-teraz-go-moze-uratowac-tylko,nId,6452007" target="_blank">Czesław Michniewicz gra o głowę. Teraz go może uratować tylko cud?!</a>