Ta historia zaczęła się z pozoru niewinnie. Podczas niedawnej wizyty Najmana w Kanale Sportowym do studia zadzwonił Fonfara i swój krótki wywód zakończył niewybrednie zbudowanym zdaniem, które 41-letni zawodnik MMA odebrał jako... zapowiedź gwałtu na swojej osobie. Od tamtej pory częstochowianin przy niemal każdej okazji przedstawia Fonfarę jako geja. Tak było również w jednym z ostatnich wpisów na Twitterze. Pod płaszczykiem tolerancji Najman zaatakował byłego mistrza świata IBO ponownie. "Posłuchajcie, pomimo pandemii żyjemy w najlepszych czasach w dziejach ludzkości. Natomiast do ideału jeszcze daleko. Tak jak nie popieram parad równości, bo de facto nimi nie są, gdyż są raczej nachalną próbą propagowania homoseksualnych praktyk. Heteroseksualni nie narzucają homoseksualnym jak mają żyć, to o tyle piętnowanie kogokolwiek za jego życie intymne jest po prostu haniebne. Ataki skierowane na profesora Zaradkiewicza czy Andrzeja Fonfarę, za ich odmienność seksualną, są haniebne" - czytam we wpisie "El Testosterona". Jak można się było spodziewać, post jest dosyć emocjonalnie komentowany. Najman trwa przy swoim. "Fonfara jest Gejem. Ale to nie powód, by za to go dojeżdżać. Za to że jest pijakiem, można go piętnować, ale to że jest Gejem to jego sprawa" - przekonywał.