Vayer to były trener w zespole Festina. A afera Festiny z 1998 roku to pramatka wszystkich współczesnych afer dopingowych w kolarstwie. Vayer wskazuje dziś, gdzie w peletonie można znaleźć nieuczciwych kolarzy i dyrektorów sportowych. Jest w tej dziedzinie ekspertem. Po zakończeniu tegorocznego Tour de France, w którym zwycięstwo odniósł zaledwie 21-letni Słowieniec Tadej Pogaczar, Vayer udzielił ostrego wywiadu dziennikowi "L'Avenir". Nie przebiera w słowach. - Biorąc pod uwagę liczbę Wattów (wskaźnik mocy - przyp. OK) progi ludzkich możliwości zostały przekroczone i jeszcze raz znaleźliśmy się w "nienormalnej" erze, inaczej mówiąc erze "mutantów". Zostały przecież pobite rekordy prędkości podczas wspinaczki na premie górskie: Peyresourde, Colombiere, Marie-Blanque. Wartości anormalne osiągali tam nie tylko dwaj Słoweńcy, ale większa grupa kolarzy, w tym 35-letni Richie Porte i kilku zawodników Jumbo-Visma - mówi Vayer w artykule zatytułowanym "Powrót do czasów Armstronga i Contadora". Francuski trener zwraca uwagę na to, że zwycięzca wyścigu Pogaczar jeździ w zespole UAE Emirates, gdzie pracują włoscy menedżerowie, którzy mają na sumieniu udział w kilku aferach dopingowych w pierwszej dekadzie XXI wieku. - To są ci sami lekarze i dyrektorzy, którzy byli przy Ricco, Pieppolim i Cobo - podkreśla Vayer. Jego zdaniem Słoweniec jeździ nieco wbrew swoim możliwościom fizycznym i fizjologicznym. Mówi, że to bardzo dziwne. W sposób kategoryczny francuski wyścig ocenił również były francuski kolarz Romain Feillu. Były lider Tour de France (z 2008 roku) czuje się zdegustowany przede wszystkim postawą belgijskiego kolarza grupy Jumbo-Visma Wouta Van Aerta, który świetnie jeździł w górach, na płaskich etapach i na czas. W trakcie wyścigu swój osąd zamieścił na Twitterze. "Kiedy myślę, że niektórzy czują się urażeni tym, że facet ważący 80 kg pokonuje przełęcze szybciej niż Pantani... Magiczny strój Jumbo, latające słonie! To nic nowego, po prostu trzeba w to uwierzyć" - napisał, dając przy tym koszulkę grupy Jumbo-Visma. - Ci, którzy znają się na kolarstwie, wiedzą, że to nie jest normalne. Wout Van Aert to typ walczaka, sprintera, a jest zdolny jechać przez przełęcze przez kilkanaście minut i zostawiać z tyłu wszystkich górali. Coś tu nie gra.... Nawet Chris Froome nie był tak niezwykły jak Van Aert. Coś w tym jest... Jest wszędzie na topie, ale w kolarstwie to nie jest możliwie być dobrym w każdej specjalności. Z doświadczenia wiem, że jak jedna drużyna dominuje w peletonie, coś za tym stoi. Tak było z US Postal, z CSC. W kolarstwie nie ma przypadku - rozwinął swój myśl w rozmowie z dziennikiem "Ouest-France". Feuillu wypowiedział się również o fenomenie Słoweńców. - To mały kraj, liczący dwa miliony mieszkańców, który nigdy nie odnosił sukcesów w tourze i nagle ma dwóch zawodników na czołowych miejscach. Trzeba pamiętać o dawnych dwóch przypadkach dopingowych Słoweńców - Boruta Bozicza i Grega Bole. Oni nie mają tego samego podejścia co my. Już w kategoriach młodzieżowych ich wyniki są podejrzane... To są dobrzy kolarze, nie mówię, że nie, ale... Bardzo chciałbym poznać wyjaśnienie afery Aderlass (afera dopingowa z udziałem niemieckiego lekarza, który pomagał w niedozwolonym wspomaganiu kolarzom i narciarzom - przyp. OK) i czy są w nią zamieszani obecnie ścigający się kolarze - stwierdził Feillu. Tour de France zakończył się w niedzielę. Zwycięstwo odniósł 21-letni Tadej Pogaczar z UAE Emirates, a drugi był jego rodak Primoż Roglicz z grupy Jumbo-Visma. Wyścig toczył się przed długi czas pod dyktando holenderskiego zespołu Jumbo-Visma. Pogaczar zwycięstwo zapewnił sobie na przedostatnim etapie, jeździe indywidualnej na czas, kiedy wyprzedził Roglicza o prawie dwie minuty. Pokonał też wybitnych czasowców - Toma Dumoulina i Van Aerta. Olgierd Kwiatkowski