Tor w Austin ma stosunkowo krótką historię w kalendarzu Formuły 1, ale znany jest dobrze kierowcom wielu innych serii, a także motocyklistom z MotoGP. Ma 5,513 kilometra długości i składa się z 20 zakrętów. Kierowcy będą mieli do dyspozycji dwie strefy DRS. W zeszłym roku wygrał w Austin Kimi Räikkönen, co było ostatnim zwycięstwem Fina w barwach Ferrari. Fani Scuderii mają nadzieję, że tym razem włoska ekipa nie popełni błędów z Meksyku i że zacznie wreszcie analizować grę swoich największych przeciwników, czyli Mercedesa oraz Red Bulla. Póki co, złośliwi mówią, że obecnie zespół z Brackley może po prostu czekać na błędy Ferrari... W ten weekend czeka nas 41. edycja Grand Prix Stanów Zjednoczonych. To wyścig o długiej i burzliwej historii. Pierwszy odbył się w 1959 roku, na legendarnym torze Sebring na Florydzie, a rok później najszybsi kierowcy świata przenieśli się na nie istniejący już obiekt Riverside w Kalifornii. Potem, przez 20 lat (1961-1980) ścigano się na Watkins Glen w stanie Nowy Jork, aby następnie udać się do Phoenix, gdzie goszczono zaledwie trzy lata (1989-1991). Zanim nastąpiła kolejna przerwa w rozgrywaniu Grand Prix USA, kierowcy ścigali się w Indianapolis (2000-2007). U kibiców F1 pozostał jednak spory niesmak, związany z wyścigiem z 2005 roku, gdy na starcie stanęło tylko sześciu kierowców. Michelin, dostawca opon dla większości zespołów, źle oszacował przeciążenia występujące na nachylonej części owalu i kilka opon wybuchło podczas treningów. Nie zezwolono na zmianę specyfikacji ogumienia, mimo że producent miał inne opony gotowe do wysyłki. Był to jeden z największych skandali w historii Formuły 1. Wyścig w USA powrócił do kalendarza w sezonie 2012, na nowo powstałym Circuit of the Americas w Teksasie i - póki co - ma się dobrze. Amerykańska runda będzie bardzo ważna dla jedynego amerykańskiego zespołu czyli Haas F1 Team, który spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Sam szef ekipy Günther Steiner nie ukrywa rozczarowania i ma nadzieję, że przyszły sezon będzie wyraźnie lepszy. Tymczasem ważne jest, aby w domowym wyścigu wypaść znacznie lepiej, niż tydzień temu. Ciekawostka - obaj kierowcy mają wykonać pokazowe okrążenia w samochodzie NASCAR, co na pewno powinno ucieszyć zebranych na trybunach kibiców. Coraz bardziej nerwowo jest również w ekipie Williamsa. Po Grand Prix Meksyku okazało się, że kontrowersyjne ściągnięcie na pit stop Roberta Kubicy, w końcówce wyścigu, było spowodowane odłamkiem włókna węglowego, który wbił się w oponę, co potwierdziło Pirelli. Teorie spiskowe, które narosły wokół tego wydarzenia, zwłaszcza wśród polskich kibiców, nie znalazły więc potwierdzenia. Nie zmienia to faktu, że obaj kierowcy, a zwłaszcza Polak, coraz bardziej otwarcie mówią o sytuacji w zespole. To nie podoba się szefowej - Claire Williams, która skrytykowała Kubicę i przyznała, że lepiej byłoby, gdyby krytyka i opinie o pracy zespołu nie ujrzały światła dziennego. Z jednej strony, można zrozumieć Claire Williams, która nie chce, aby jej ekipa co weekend była obiektem drwin i plotek. Trzeba też przyznać, że otwarte krytykowanie pracodawcy nie należy do standardów i dobrych obyczajów. Z drugiej strony, trudno się dziwić Kubicy i Russellowi, którzy co wyścig muszą zmagać się z nowymi przeciwnościami losu, jakie nie powinny zdarzać się w sporcie na tym poziomie i nie są w stanie normalnie się ścigać czy choćby walczyć o pozycje wyższe, niż dwie ostatnie. Są stawiani przez zespół w sytuacji, w której żaden sportowiec nie chciałby się znaleźć. Niestety, trudno liczyć, aby w ten weekend miało być inaczej. Grzegorz Gac