Dość dyktatury piłkarzy!
Jeśli dokładniej przeanalizować politykę transferową Mirosława Trzeciaka w Legii, to wychodzi na to, że zbankrutowała. Na całej linii. Mnóstwo nieudanych transferów, brak tyleż piłkarzy utalentowanych, co charyzmatycznych... Celnie ujął to trener Śląska Ryszard Tarasiewicz, który po meczu na Łazienkowskiej oświadczył: "Piłkarze zdradzili trenera".
"Taraś" dodał: "Mówi się, że teraz walczą. A wcześniej nie mogli? Jak nie chcą współpracować z trenerem, to powinni mu powiedzieć, a nie gdzieś tam chodzić i jątrzyć. A może to piłkarzy ukarać, a nie zwalniać trenerów?".
Po tych słowach w sali prasowej na Legii przeszedł szmer. W Polsce mało kto jest przygotowany do normalnej wymiany poglądów. Szkoleniowiec dodał jeszcze: "A wcześniej wszyscy ruszali dupy?!". Po czym podziękował i zszedł z podestu...
Jakiż był kontrast między Tarasiewiczem a Stefanem Białasem, który występował po nim. Proszę sobie wyobrazić, że nowy opiekun Legii wezwał dziennikarzy do pomocy. Nie do informowania, chwalenia czy krytykowania, a właśnie do pomocy!
Białas powiedział: "Będzie nowy stadion, chcecie mieć tutaj silną drużynę? Musicie pomóc, a nie ich dołować". Kilkunastu przedstawicieli mediów z Dolnego Śląska było oszołomionych. Oni też mieliby pomagać Legii?! Zresztą - co to za myślenie? Dziennikarze to nie przedstawiciele branży, którą określa się mianem "public relations"...
Białas zestawiał atak - Dong i Szałachowski. Wśród rezerwowych znaleźli się Mięciel i Grzelak. Trener w pierwszych słowach swojego wystąpienia po meczu ze Śląskiem, oświadczył: "Mięciel i Grzelak byli chorzy lub kontuzjowani". W takim razie po co znaleźli się w protokole meczowym? Opiekun Legii odparł: "Ma pan rację, ale... Protokół trzeba wypełnić na półtorej godziny przed meczem. Został podyktowany przeze mnie przez telefon. Mięciel zgłosił wyższą gorączkę na godzinę i dwadzieścia pięć minut przed pierwszym gwizdkiem. Było już za późno...". A Grzelak? Białas dalej szokował: "Już na ławce zgłosił, że ma kontuzję pachwiny". Nabawił się jej w czasie rozgrzewki. Legia remisowała 1-1 i nie było jak wprowadzić napastnika, bo jeden miał gorączkę, a drugiego coś zabolało.
Dzień później Cezary Kucharski - były napastnik Legii, na boisku słynący z zaciętości - przyznał w "Cafe Futbol": "Prawdziwego piłkarza zawsze coś tam boli, ale zaciska zęby i gra. Dla mnie Grzelak przypomina hipochondryka. Naprawdę nie rozumiem tej postawy".
Grzelak ma pensję sięgającą kilkunastu tysięcy euro miesięcznie. Zimą 2007 roku przyszedł do Legii. Na razie kropnął 11 bramek, a jest to jego czwarty sezon w Warszawie. Kosztował - bagatela - 600 tysięcy euro...
Potrzebna jest rewolucja w polskiej piłce. Pensje powinny być zdecydowanie niższe, a zdecydowana większość pieniędzy do podjęcia za wyniki. Kucharski jest jednak sceptyczny: "Po pierwsze - nie będzie na to zgody, a po drugie, jak w Polsce zawodnik może zarobić 100 złotych bez względu na wynik, a mógłby 400 za zwycięstwo, to z reguły wybierze ten pierwszy wariant".
Siąść i płakać? Nie - skończyć z dyktaturą piłkarzy! Stawiać na wymagających trenerów. Poszukać mądrych dyrektorów sportowych. Budować skauting nastawiony na krajowy rynek - młode talenty, a nie przypadkowych obcokrajowców, trzeciego albo piątego rzutu...