Andrzej Gołota z wielką pompą zakończył karierę walką pokazową z Danellem Nicholsonem w Częstochowie. - Jedna rzecz mi się w tym wszystkim nie podobała. Dlaczego zagrali polski i amerykański hymn? - komentuje na łamach "Faktu" Dariusz Michalczewski.
W sobotni wieczór 46-letni Gołota oficjalnie zakończył zawodową karierę. Zarówno on jak i Michalczewski byli czołowymi polskim pięściarzami ostatnich dekad.
Michalczewski, który nigdy nie był wielkim przyjacielem z Gołotą, w pozytywnym tonie pisze o pożegnaniu "Andrew". Czepia się tylko hymnów przed walką.
- Jedna rzecz mi się w tym wszystkim nie podobała. Dlaczego zagrali polski i amerykański hymn? Przecież to nie był pojedynek o mistrzostwo świata, tylko sparing - pisze Michalczewski.
- Wiem, że to była wielka feta, ale z tej okazji nie gra się hymnów. Równie dobrze możemy urodziny u cioci od tego zaczynać, bo to też jest czyjeś święto - dodaje "Tiger".
- Bądźmy poważni. Hymny gra się przed najważniejszymi walkami, o stawkę. Pamiętajmy o tym na przyszłość. A Andrzejowi dziękujemy za wszystkie lata na ringu - kończy nasz były mistrz świata, który chyba trochę szuka dziury w całym.