Lekarze wykryli guza na mózgu byłego wojownika. W czwartek nad ranem zmarł po operacji w szpitalu w Auckland. James Senio Peau - tak naprawdę nazywał się Nowozelandczyk, a w zasadzie Samoańczyk Jimmy Thunder. Co ciekawe, był kuzynem sławnego Dwayne'a "The Rock" Johnsona. Pod koniec stycznia 1999 roku miał zmierzyć się z Andrzejem Gołotą na antenie stacji HBO, jednak na samym finiszu przygotowań doznał kontuzji i ostatecznie naprzeciw Andrzeja stanął Jesse Ferguson. Thunder wypłynął niespodziewanie na szersze wody w 1986 roku, zdobywając złoty medal Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. W finale efektownie i ciężko znokautował dużo bardziej doświadczonego Douglasa Younga. Trafił prawym sierpowym, poprawił prawym podbródkiem i było po wszystkim. Jako zawodowiec pokonał na przykład trzech byłych mistrzów świata wagi ciężkiej - Tima Witherspoona, Tony'ego Tubbsa oraz Trevora Berbicka. Dopiero porażka niejednogłośną decyzją sędziów z przyszłym mistrzem Johnem Ruizem, zatrzymała poważną karierę Thundera. Z sześciu ostatnich walk w karierze przegrał pięć. Rękawice na kołku zawiesił pod koniec 2002 roku. W swojej karierze sięgał po pasy mniej prestiżowych federacji IBO i WBF. Z osobą tego wojownika na zawsze będzie związany rekord z najszybszym nokautem w historii. Bo to właśnie Jimmy Thunder piastuje ten rekord i raczej nikt mu go nie odbierze. Crawford Grimsley (20-1), który wcześniej wytrzymał pełny dystans z Georgem Foremanem, padł niczym rażony prądem już po pierwszym ciosie Thundera.