"To tłumaczenie, że przegrał z Kliczką, bo przyjechał za późno do Polski i się nie zaaklimatyzował, to była żenada. Z Głazkowem też powiedział, że to nie był jego dzień. Pewne rzeczy trzeba przyjąć na klatę. Tomek nigdy nie umiał tego robić, zawsze znajdował jakąś wymówkę" - wyjaśnił pięściarz z Wieliczki.Z drugiej strony "Szpila" podkreślił, iż dobrze się stało, że wygrał z byłym czempionem na punkty, a nie przez nokaut. "Chciałem go znokautować, jednak po walce cieszyłem się, że wielki mistrz, wielki sportowiec naszego kraju nie wylądował na deskach. Tak na chłodno pomyślałem sobie, że Adamek zasłużył sobie na to, żeby nie zostać znokautowanym. Pamiętacie wszyscy walkę Adamka z Gołotą - kiedy Adamek go znokautował, gdzieś zatracił kibiców. Tyle emocji co Gołota nie przyniósł nikt w polskim boksie" - powiedział.Dodał też, że jest gotowy skrzyżować rękawice z innymi rodakami, pod warunkiem, że otrzyma odpowiednie wynagrodzenie. Po walce z "Góralem" mówiło się m.in. o możliwej konfrontacji z kolegą z grupy Sferis KnockOut Promotions, Krzysztofem Włodarczykiem (49-3-1, 35 KO)."Nigdy nie byliśmy żadnymi takimi kumplami. Nie trzymamy się, nie dzwonimy do siebie, tylko cześć-cześć. Życzymy sobie jak najlepiej, ale jeśli siano będzie się zgadzało... Ile? Wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Myślę, że po takim czymś za walkę z Krzyśkiem musiałbym dostać jeszcze więcej" - stwierdził.