"Pani wyjaśni, co to z tym Kioto" - odpowiedział Maciej Żurawski na pytanie dziennikarki o jego stanowisko w sprawie ewentualnego rozszerzenia protokołu klimatycznego ograniczającego emisję dwutlenku węgla. Były piłkarz, kandydujący do Parlamentu Europejskiego z listy SLD, zgodził się ostatecznie, że emisja CO2 jest nadmierna i szkodliwa dla środowiska, natomiast "nie doczytał", jaki kraj przewodniczy obecnie Unii Europejskiej. Towarzysząca mu w studiu Otylia Jędrzejczak robiła również dobrą minę do złej gry i płomiennie opowiadała, że powinniśmy inwestować "w nasz węgiel", bo tak możemy tworzyć "swoją niezależność", a poza tym premier Tusk ma rację ("Tak jak mówi premier Tusk..."). Kandydująca z list PO była pływacka mistrzyni wprawdzie również nie słyszała o protokole z Kioto, ale o projekcie unii energetycznej już tak. I żarliwie go popiera. Całe wystąpienie dwójki słynnych sportowców, którzy postanowili zostać politykami, do złudzenia przypomina nam pewien film. Nazywał się "Rejs". "Proszę o powtórzenie pytania", "Pata-taj pata-taj", "Nam chodziło o odgłos paszczą: i-ha-ha-ha" itd.Zastanawia nas tylko jedno: po co takie występy artystyczne tak uznanym i renomowanym firmom polskiego sportu jak "Żuraw" i "Otylka"? Czy bez polityki czuli się niespełnieni? W internecie nie brakowało żartobliwych komentarzy po wystąpieniu świeżo upieczonych, sportowych polityków. "Żurawiowi Kioto musiało się pomylić z byłym piłkarzem Wisły Romellem Quioto" - pisali jedni. Sprawę skomentował też na swym Twitterze prezes PZPN-u Zbigniew Boniek: