Polska Agencja Prasowa: Szefem WADA zostaje pan po 20 latach funkcjonowania tej organizacji. W jakiej ona jest kondycji? Witold Bańka: Przede wszystkim po wybuchu skandalu dopingowego w Rosji WADA została wyposażona w znacznie lepsze narzędzia oddziaływania czy karania. One są dużo lepszej jakości pod względem formalno-prawnym. WADA musi udowodnić, że jest dużo bardziej skuteczniejszym regulatorem polityki antydopingowej i w ten sposób odzyskać zaufanie sportowców. Obejmuję więc organizację, przed którą stoi wiele wyzwań. System dopingowy jest niezwykle innowacyjny i dlatego oszustów trzeba ścigać przy użyciu innowacyjnych metod. Obecny budżet WADA pole manewru jednak mocno ogranicza. Moim pomysłem jest zaangażowanie prywatnych oraz publicznych firm i stworzenie funduszu solidarnościowego. Dzięki temu byłoby więcej środków na badania, edukację i przede wszystkim na większą liczbę kontroli antydopingowych, choćby na kontynencie afrykańskim. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale właśnie w tym kontekście wybrzmi w Katowicach moja wiadomość do świata sportu. Te nowe narzędzia WADA pokazują drogę, jaką organizacja przeszła przez te 20 lat. W momencie jej powoływania chyba nie spodziewano się, jak ważna się stanie... - Zdecydowanie. Dziś WADA nie jest już organizacją tylko o charakterze sportowym, ale także geopolitycznym. Doping jest bowiem niezwykle istotnym problemem, a w wielu krajach sport odgrywa pierwszoplanową rolę. Naszym zadaniem będzie dalsze wzmacnianie pozycji WADA, bo sport jest dziedziną życia, która potrafi łączyć budować, ale pod warunkiem, że jest to sport czysty. Poza tym działalność WADA stała się wieloobszarowa. To nie tylko ściganie oszustów, ale także choćby edukowanie, pokazywanie piękna czystego sportu i zagrożeń płynących z dopingu. Mnie oczywiście wzrost znaczenia WADA bardzo cieszy. Istnienie globalnego regulatora walki z dopingiem stało się konieczne. Ktoś się tym musi zajmować, a WADA nadaje się do tego doskonale. A jak przez ten czas zmieniła się sama walka z dopingiem? - Przede wszystkim nie ogranicza się ona tylko do badań laboratoryjnych, które swoją drogą są niezwykle skomplikowane i kosztowne. Olbrzymie znaczenie ma teraz działalność śledcza i współpraca ze służbami. Świetnym przykładem jest seria policyjnych nalotów w trakcie narciarskich mistrzostw świata w Seefeld czy ostatnio Operacja Viribus, w wyniku której Europol rozbił zorganizowane grupy przestępcze handlujące środkami dopingowymi. Na samym końcu tego łańcucha jest obrona podjętych wcześniej decyzji przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie. Zawodnicy przyłapani na dopingu rzadko pokornie poddają się karze, a zwykle za wszelką cenę starają się podważyć decyzję o dyskwalifikacji. Działania prawne WADA oraz krajowych agencji antydopingowych także dlatego pochłaniają coraz więcej środków. Czy podczas kongresu w Katowicach można się spodziewać jakichś istotnych decyzji? - Zostanie zatwierdzona nowelizacja kodeksu antydopingowego, wyznaczone kierunki na przyszłość. Po raz pierwszy zostaną przyjęte międzynarodowe standardy w zakresie edukacji, a także zarządzania wynikami badań. Nie wiadomo też jeszcze, jak rozwinie się sprawa kryzysu rosyjskiego. Nie wiadomo, czy Compliance Review Committee (CRC), czyli organ WADA monitorujący zgodność działania organizacji antydopingowych ze światowym kodeksem, przedstawi rekomendacje w tej sprawie przed kongresem w Katowicach, czy później. Na pewno to będzie ciekawa konferencja i warto ją śledzić. Sprawę rosyjskiego skandalu dopingowego obserwuje cały świat. Czy waga tego problemu nie stresuje pana? - Od początku miałem świadomość, że funkcja szefa WADA nie jest spokojną posadą. Tę sprawę po prostu trzeba rozwiązać. Poczekajmy na rekomendację CRC, bo jestem w takiej sytuacji, że swoimi opiniami nie chciałbym w żaden sposób wpływać czy czegokolwiek sugerować osobom, które się tym zajmują. WADA kwestię ewentualnych manipulacji przy danych z moskiewskiego laboratorium bada bardzo rzetelnie. Pracują nad tym najlepsi w świecie eksperci. Natomiast katalog potencjalnych kar jest oczywisty i właśnie tego brakowało, kiedy kryzys rosyjski się pojawił. Czym chciałby się pan pochwalić po zakończeniu kadencji szefa WADA? - Przede wszystkim liczę, że przez te sześć lat, bo mam nadzieję, że czeka mnie misja sześcioletnia, system antydopingowy stanie się szczelniejszy. Na tym polu można i trzeba wiele poprawić. Często skupiamy się wyłącznie na wielkich skandalach, tymczasem wciąż wiele medali na najważniejszych imprezach zdobywają sportowcy z krajów, które nie mają systemu antydopingowego albo jest on tam na bardzo niskim poziomie. Musimy to sukcesywnie zmieniać, a jednym z najefektywniejszych sposobów będzie zwiększenie liczby kontroli antydopingowych. Rozmawiał: Wojciech Kruk-Pielesiak