Wirtuozów nie zobaczymy już długo
Kanada z USA w finale nie zagrały tak porywająco jak w meczu grupowym, ale nie ma się co dziwić - stawka wymusiła inną taktykę. I tak mecz ten dostarczył więcej emocji niż niejeden finał Ligi Mistrzów, czy piłkarskich mistrzostw Europy.

Silną stroną Amerykanów w rozgrywkach grupowych, a także w ćwierćfinale i półfinale była postawa obrońców. Brian Rafalski w wygranej bitwie z Kanadą strzelił dwa gola, a trzeciego wypracował. Teraz, mający polskie korzenie defensor, zawalił dwa gole (pierwszego i trzeciego). Nawet Miller nie miał nic do powiedzenia, gdy wyprowadzający krążek z tercji obrońcy oddali "gumę" rywalom.
Sytuacji podbramkowych w finale było znacznie mniej, niż w meczu grupowym, ale i tak starcie o "złoto" oglądało się z zapartym tchem. Jedni i drudzy grali z pasją, z pełnym ryzykiem, nie doliczyłem się nawet pięciu wybić krążka na oślep, choć forchecking (dla niewtajemniczonych to taki piłkarski pressing) stosowały obie strony, czasu na znalezienie partnera ułamek sekundy! Dlatego nie mają racji ci, którzy narzekają na poziom finału. Współkomentujący finał Mariusz Czerkawski słusznie "wyprostował" jednego z gości narzekających w studio: - 40 lat temu można sobie było rozgrywać akcje z kija na kija, bo grało się na stojąco. Teraz hokej się zmienił, jest niesamowite tempo, walka na całym lodzie!
Wszyscy mówili "Kanada? To Sidney Crosby". Tymczasem "Sid the Kid" strzelił gola w dogrywce na wagę złotego medalu, ale w całym turnieju nie błyszczał jednak tak, jak potrafi w "Pingwinach" z Pittsburgha. Owszem, dochodził do sytuacji, ale ze skutecznością był na bakier.
Crosby do zdobycia czterech goli potrzebował aż 28 strzałów (skuteczność: 14,3 procent). Zdeklasował go Jarome Iginla, który oddając 19 strzałów zdobył pięć bramek (26,3 proc.). Iginla to stara, uznana marka, ale na igrzyskach w Vancouver wypłynął mistrz świata juniorów sprzed pięciu lat - Correy Perry. Napastnik "Kaczorów" z Anaheim pod bramką rywali wyrastał jak spod ziemi, ma niespotykanie szybki nadgarstek i z 20 uderzeń na bramkę zdobył cztery gole (20 proc.).
Zwolennicy techniki połączonej z ogromną siłą mieli popisy innego "Kaczora" - Ryana Getzlafa, który siał spustoszenie w tercji rywali Kanady. Getzlaf z trzema golami, do zdobycia których potrzebował 15 uderzeń na bramkę osiągnął dobrą skuteczność - 20 proc.
Przy okazji wielkie słowa uznania dla Słowaków, którzy z całej wielkiej czwórki mają zdecydowanie najmniejszy potencjał hokejowy. Wszystkie niedostatki nadrabiają wielkim sercem do walki! Miałem przyjemność poznać osobiście Demitrę, na którego moi przyjaciele po fachu z Bratysławy czekali jak na zbawcę podczas MŚ w Wiedniu (1996 r.), gdzie Slovensko debiutowało w elicie. Demitra był wówczas młokosem, który próbował się przebić do składu Ottawa Senators. Dzisiaj jest dla Słowaków tym, kim był przed laty Peter Sztiastny, którego syn Paul zdobył srebrny medal w barwach USA.
Szkoda, że Miroslav Szatan stracił pół turnieju przez kontuzję ręki i z tego samego powodu nie był w najwyższej formie.
Teza o tym, że trzeba być z krwi i kości Kanadyjczykiem na igrzyskach legła w gruzach. Wśród złotych medalistów znajdziecie urodzonego w Niemczech, mającego matkę Niemkę Danego Heatleya, pochodzącego z małżeństwa Irlandki z Włochem Roberto Luongo, czy mającego ojca z Nigerii Iginlę. Każdy z nich uczył się jednak hokeja w Kanadzie, gdzie system szkolenia i selekcja są najlepsze na świecie i to one decydują o sukcesach, a nie urodzenie!
TAK KANADA CIESZYŁA SIĘ ZE ZWYCIĘSTWA NAD USA:
Można tylko żałować, że teraz o hokeju w większości polskich mediów będzie cicho. Jakiekolwiek informacje na antenie TVP1, czy TVP2 będą przebijać się z rzadka, a transmisje będą marzeniem ściętej głowy. Z drugiej strony, co ma licząca się na rynku telewizja pokazywać? Polską Ligę Hokejową, w której poziom dramatycznie spada z roku na rok, a tempo gry coraz bardziej zmierza w kierunku hokeja oldbojów? Z polskim hokejem jest dokładnie tak samo jak z całymi sportami zimowymi. System szkolenia leży na łopatkach, a swoje "pięć minut" związane z występami w NHL talentu, który zdarza się raz na 50 lat - Mariusza Czerkawskiego polski hokej przespał.
Michał Białoński
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje