Interia: Czesi i Słowacy mają większą dostępność do bazy sportowej. Może nie chodzi o boiska, ale np. korty tenisowe, za które trzeba płacić. Dlaczego w Polsce mamy z tym tak duży problem? Witold Bańka, minister sportu i turystyki: - Czasem się śmieję, że na naszych "Orlikach" grają najczęściej panowie w średnim wieku. Co też jest świetne, bo pokazuje, że w każdym wieku można się ruszać. Brakuje tam natomiast dzieciaków, a ta inwestycja była skierowana głównie do nich. To jest generalnie duży problem upowszechnienia sportu. Jako naród, co jest tragiczne, uwsteczniamy się pod tym względem. - Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie co 10 lat robi cykliczne badania pokazujące poziom sprawności danej grupy wiekowej. Wyniki są zatrważające! Coś trzeba z tym zrobić. Podjęliśmy pierwsze kroki. W porozumieniu tą uczelnią chcemy stworzyć w Warszawie Narodową Bazę Talentów. Chodzi o powstanie systemu informatycznego i zachęcenie nauczycieli wychowania fizycznego oraz trenerów do przeprowadzania sprawdzianów aktywności fizycznej wśród dzieciaków - wyniki będą umieszczane w systemie informatycznym. Abyśmy mogli mieć rozeznanie, jak to wygląda z roku na rok, i czy pewne zmiany, które wprowadzamy, dają jakieś efekty. W jakim wieku miałyby być dzieci objęte monitoringiem? - Chcemy do tego podejść globalnie. Mam nadzieję, że pilotaż ruszy z końcem roku. Docelowo chcielibyśmy, by był to monitoring szkół podstawowych, gimnazjów i liceów. Mielibyśmy pełny przekrój wiekowy - od 7-latka do 19-latka. To też jest znakomite pole do badań choćby dla Ministerstwa Zdrowia. Gdzieś pojawiło się hasło, że chcemy stworzyć bazę tylko do wyławiania talentów, w modelu chińskim. Nie, nie chodzi o to. Oczywiście, to też daje możliwość dotarcia trenera do zawodnika, ale nie jest najważniejsze. Nie jest też przesądzone, że zawodnik, który osiąga sukcesy jako junior młodszy, sprawdzi się też jako senior. Co jest ważne? Taka baza da nam ogląd, jaki jest poziom aktywności fizycznej dzieci i młodzieży, no i pomoże wyławiać talenty. - Takie testy interesują też inne podmioty. Podpisaliśmy właśnie umowę z Ekstraklasą SA i będziemy wspierać ich działania w zakresie upowszechniania sportu dzieci i młodzieży. To jest partnerstwo przez uczestnictwo w różnych wspólnych akcjach, a przede wszystkim w ich "Akademiach Klasy Ekstra". Akademie mają docelowo funkcjonować przy każdym klubie Ekstraklasy. Spółka bardzo kompleksowo do tego podchodzi i to się świetnie wpisuje w naszą strategię. - Dla nas, z punktu widzenia ministerstwa, najważniejszy jest sport dzieci i młodzieży. Jeśli o to zadbamy, to sport wyczynowy doskonale sobie później poradzi. Mamy przykłady, że w niektórych dyscyplinach szkolenie funkcjonuje przyzwoicie, tak jest np. w lekkiej atletyce. Doskonałym przykładem jest pchnięcie kulą, które rozwija się modelowo. Tomasz Majewski jest już właściwie u kresu kariery sportowej i płynnie pojawiają się kolejni mistrzowie - Konrad Bukowiecki czy Michał Haratyk. Dla mnie to coś fantastycznego! Właśnie tak to powinno wyglądać w innych dyscyplinach sportu. - To nie jest łatwe, ale należy się tego podjąć. Wszyscy marzymy, by na igrzyskach w Rio de Janeiro było jak najwięcej medali. W tej kwestii jestem optymistą. Nie chciałbym jednak, by po znaczących osiągnięciach nastąpiło uśpienie, utrata czujności. Tak jak to miało miejsce w sportach zimowych. Pojawiły się duże nazwiska, były medale, ale teraz przyszedł kryzys i nie mamy następców. Wszyscy są wystraszeni i zastanawiają się, jak wypadną igrzyska w Pjongczang. Dlatego już teraz powinniśmy podjąć działania, by po IO w Rio, pracować natychmiast nad kolejnymi igrzyskami w Tokio. Czy Narodowa Baza Talentów będzie ukierunkowana na konkretne dyscypliny? - Chcemy stworzyć szeroką bazę respondentów, w której będą realizowane testy ogólne. Nie chcemy ich konkretyzować pod odpowiednie dyscypliny. Byłoby to chyba zbyt globalne i zbyt trudne do realizacji, bo przecież w każdej dyscyplinie trzeba byłoby wykonać mnóstwo testów. Chcemy po prostu sprawdzić ogólny stan sprawności fizycznej dzieci i młodzieży. Jak wykorzystać bazę "Orlików"? One są, ale nie pracują na nich fachowcy. Rodzice muszą wiedzieć, że posyłają dziecko do instruktora, a nie przypadkowej osoby, która tylko otwiera obiekt. - Można to wprowadzić przez regulację, by opiekunami "Orlików" byli instruktorzy i trenerzy. Byśmy opłacali fachowców, a nie przysłowiowych "woźnych", którzy tylko otworzą bramę i zamkną. Mielibyśmy gwarancję, że pracują tam ludzie sportu. Należy podejść do tego długofalowo i stworzyć bazę animatorów, liderów sportu lokalnego. Ten program właściwie jest, ale zależy nam, by pracowali przy nim wyłącznie fachowcy. Dodatkowo wprowadzamy program "Klub" - musimy postawić na nogi sport lokalny. Problem jest jeszcze jeden: często przy wejściu na "Orliki" po prostu wiszą kłódki i obiekty są zamknięte. - Tak naprawdę są to kwestie samorządów. Ciężko narzucić im styl funkcjonowania. Są "Orliki", które tętnią życiem, wiele tam się dzieje, a są też takie, gdzie nie ma żadnej animacji sportu lokalnego. Kliknij i czytaj dalej!