Czarodziej dryblingu Sir Stanley Matthews profesjonalną karierę kończył już po pięćdziesiątce. Syn fryzjerki i boksera, według marzeń ojca, też miał toczyć walki w ringu. Jego pragnienie było jednak inne. "Miałem tylko jedno na myśli - zostać piłkarzem" - pisał w swojej autobiografii. Matthews dopiął swego i został wielkim graczem. Podziwiano go za nienaganny styl, nazywano "Czarodziejem dryblingu". W reprezentacji Anglii rozegrał 54 mecze i zdobył 11 bramek. Długowieczność - tym również zasłynął. Gdy podpisywał pierwszy profesjonalny kontrakt ze Stoke City, był rok 1932. Klubową karierę kończył w tym samym klubie w roku 1965. Miał już wtedy 50 lat i parę miesięcy. Był pierwszym w historii zdobywcą Złotej Piłki tygodnika "France Football". Za swoje osiągnięcia otrzymał tytuł szlachecki. Przyszło mu jednak żyć i grać w piłkę w trudnych czasach. Wielką karierę przerwała wojna. Zanim do niej doszło, jednym z najgorszych incydentów w karierze Matthewsa okazał się występ w towarzyskim meczu z w Berlinie. W 1938 roku Matthews został powołany do reprezentacji Anglii na tournée po Europie. Pierwszym spotkaniem miał być mecz przeciwko Niemcom. Adolf Hitler chciał wykorzystać to wydarzenie jako propagandę nazistowskiego rządu. Matthews opisywał w swej autobiografii fakt wejścia do szatni przez jednego z oficjeli angielskiej federacji, który zarządził, że podczas niemieckiego hymnu również Anglicy muszą wykonać gest uniesienia prawej ręki do przodu, co jest pozdrowieniem nazistów. "Szatnia wybuchła. Była tam niesamowita wrzawa. Wszyscy byli przeciw" - opisywał sytuację Matthews. Ostatecznie angielscy piłkarze dali się przekonać do wykonania gestu, by nie zaogniać sytuacji politycznej. Wydarzenie to uznawane jest za jeden z najgorszych momentów w historii angielskiego futbolu. Mimo zakończenia profesjonalnej kariery w 1965 roku, Matthews nie skończył z grą w piłkę. Podróżował po świecie i grał w niższych ligach, m.in. w Kanadzie, RPA i Australii. Jak twierdzą niektóre źródła, biegał po boiskach do siedemdziesiątki. Gdy zeszły się trzy "czwórki" Waldemar Klisiak to jeden z najbardziej znanych polskich hokeistów. Występy na lodzie kończył grubo po czterdziestce. - Zakończyłem karierę w momencie, gdy zeszły się trzy "czwórki" - moja na koszulce, gdyż przez większość kariery grałem z numerem 4. oraz dwie czwórki oznaczające mój wiek. Stwierdziłem wtedy, że trzeba sobie dać spokój - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL Klisiak. Siedmiokrotny mistrz kraju z Unią Oświęcim, zdobył 53 bramki w 127 meczach reprezentacji Polski. Dziewięć razy zagrał na mistrzostwach świata, wystąpił też na igrzyskach olimpijskich w Albertville w 1992 roku. - Kochałem to, co robiłem i sprawiało mi to przez tyle lat przyjemność, więc robiłem to dalej. Ponieważ wychodziło mi to nie najgorzej, w tym się realizowałem, to tak się to przeciągnęło. Sport siedzi w moich genach, więc dotrwałem do 44. roku życia - stwierdził Klisiak. Jak dodał, "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść". Jego zdaniem, zrobił to we właściwym momencie. Wspólny mianownik Giggs - Ludzie zawsze będą się zastanawiać, czy Ryan nie jest za stary, ale nie można podać w wątpliwość jego piłkarskich umiejętności. Jest fantastycznym pomocnikiem, który wciąż ma dużo siły i może rozegrać pełne 90 minut. Mam wrażenie, że jest coraz lepszy - powiedział ostatnio menedżer Manchesteru United David Moyes. 29 listopada Ryan Giggs skończył 40 lat i nadal jest ważną postacią "Czerwonych Diabłów". "Wszystko, co osiągnąłem na Old Trafford, każdy zespół, który stworzyłem, miał jeden wspólny mianownik. Nazywa się Giggs" - mówił poprzednik Moyesa w United Sir Alex Ferguson. Szkot odwiedził Walijczyka w domu po raz pierwszy, gdy ten miał 14 lat. Ferguson zjawił się tam z jasnym celem - sprowadzić młodego piłkarza do klubu. W marcu 2013 roku Giggs rozegrał tysięczny mecz w dorosłej karierze i wciąż nie ma dosyć. W klubowej piłce wygrał wszystko, co możliwe, a nadal jest głodny sukcesów. Co ciekawe, całą długą karierę spędził w jednym klubie. Giggs 13 razy sięgał z Manchesterem United po mistrzostwo Anglii, dwa razy wygrał Ligę Mistrzów, po cztery razy Puchar Anglii i Puchar Ligi. Zdobywał też Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata. Lista klubowych i indywidualnych osiągnięć Walijczyka jest długa i wciąż ma szansę na aktualizację. - Wiek ma wpływ na futbol. Teraz potrzebuję więcej czasu, aby zregenerować się po meczu. Przyjemność z gry w piłkę jest jednak wciąż bardzo duża - powiedział niedawno Giggs. Także nasz rozmówca hokeista Waldemar Klisiak wspomniał o konieczności odpowiedniego treningu i odpoczynku sportowców w nieco starszym wieku. - Oczywiście poziom polskiego hokeja nie jest najwyższy, ale wymaga dużego wysiłku, zwłaszcza w wieku, gdy organizm inaczej reaguje i nie regeneruje się tak szybko. Potrzeba treningu bardziej specjalistycznego, więcej odpoczynku, dlatego musiałem samemu dozować sobie niektóre zajęcia. Czasem trzeba było trochę odpuścić, żeby nie zajechać konia - powiedział nam obrazowo były reprezentant Polski. Nieposkromiony Lew Kto nie pamięta słynnego tańca kameruńskiego napastnika po każdym golu, strzelonym przez niego na mundialu we Włoszech? Roger Milla miał 38 lat, gdy został gwiazdą mistrzostw świata i bohaterem narodowym Kamerunu. W 1987 roku w wieku 35 lat Milla, a właściwie Albert Roger Miller, zrezygnował z gry w reprezentacji, w której grał od 1978 roku i z którą pojechał na mundial do Hiszpanii. Szczyt kariery, w dodatku w wieku emerytalnym, załatwił piłkarzowi prezydent Kamerunu. To on namówił Millę na powrót do kadry przed włoskim mundialem. Na boiskach Italii wydarzyło się coś niezwykłego dla Milli, Kamerunu i całej afrykańskiej piłki. "Nieposkromione Lwy" jako pierwszy zespół z Czarnego Lądu dotarły do ćwierćfinału MŚ, przegrywając 2-3 walkę o półfinał z Anglikami w dramatycznym meczu z dogrywką. Milla został gwiazdą turnieju, zdobył cztery bramki, każdą świętując wspomnianym tańcem przy narożnej chorągiewce. Cztery lata później 42-letni piłkarz pojawił się na mistrzostwach świata w USA. Tym razem Kameruńczycy nie wyszli z grupy, ale Milla zdobył bramkę w meczu z Rosją, bijąc swój własny rekord najstarszego strzelca bramki w turnieju finałowym MŚ.