Jakub Miśkowiak staje dziś przed wielką szansą. Młodzieżowym mistrzem Polski stawał się już dwukrotnie - w 2019 i 2021 roku. Ponadto, pomiędzy złotymi sezonami zdobył jeszcze srebro. Póki co zajmuje wraz ze Zdzisławem Dobruckim czwarte miejsce w medalowej klasyfikacji wszech czasów, lecz jeśli uda mu się zwyciężyć również dziś, to wyprzedzi Tomasza Golloba, Macieja Janowskiego i Piotra Śwista, przez co awansuje na czoło tej historycznej tabeli. Miśkowiak ma poważnych rywali Przeszkodzić będą mu chcieli jego rówieśnicy, zwłaszcza kolega z Włókniarza Częstochowa Mateusz Świdnicki. Dla niego również jest to ostatni rok startów w kategorii młodzieżowej, a motywację do dobrego występu przed własną publicznością ma chyba nawet wyższą niż Miśkowiak. Obaj tworzą teraz świetną parę juniorską, ale po sezonie w drużynie pozostanie tylko aktualny obrońca tytułu MIMP. Wychowanek Lwów z pewnością zamierza godnie pożegnać się ze swoimi kibicami, pokazać się z dobrej strony przed potencjalnymi pracodawcami, a pewnie i wytknąć język zarządowi Włókniarza, który nie obdarzył go kredytem zaufania. Szanse na dokonanie tego ma tym większe, że na torze przy Olsztyńskiej radzi sobie w tym roku fenomenalnie. Podobne plany do Świdnickiego ma zapewne Wiktor Lampart, 21-latek z Motoru Lublin. Wychowanek Stali Rzeszów od wielu lat określany jest mianem czołowego polskiego młodzieżowca, ale złota MIMP nigdy zdobyć nie zdołał. On również może po sezonie zmienić klub, a mistrzostwo w CV z pewnością zadziała na jego korzyść na rynku transferowym. Kto wie? Może doświadczonych juniorów pogodzi ktoś z młodszej fali? 20-letni Mateusz Cierniak i Bartłomiej Kowalski dawno już doszusowali poziomem do umiejętności starszych rywali. Groźny może być też najmłodszy narybek - 17-letni Damian Ratajczak i Wiktor Przyjemski czy rok młodszy od nich Oskar Paluch. Zawody zapowiadają się fenomenalnie.