Kvech w dotychczasowej karierze wystartował w trzech turniejach Grand Prix (dwa razy w 2021 roku i raz w 2022) z dziką kartą. Efekt był słaby, ponieważ uzbierał łącznie tylko 8 punktów. Tym razem szansę otrzymał bardziej doświadczony Vaclav Milik, ale również i on odstawał od reszty. Zakończył zawody na ostatnim miejscu z jednym punktem na koncie. Kvech trzyma kciuki za Milika Decyzja organizatorów o obdarowaniu Milika dziką kartą oczywiście się broni, bo 30-latek był jednym z pozytywnych zaskoczeń początku rozgrywek. W Cellfast Wilkach zanotował kilka naprawdę udanych występów. W PGE Ekstralidze spisuje się lepiej niż wielu przed sezonem się spodziewało. Kvech nie rywalizuje z rodakiem o miano najlepszego czeskiego żużlowca, tylko trzyma za niego kciuki. - Trochę wcześniej wiedziałem o tym, że to Vaclav wystartuje z dziką kartą. Miał dobry początek sezonu, teraz zaczął się trochę męczyć. Czasami zawodnik męczy się przez sprzęt. Jeśli Vacek znajdzie wszystkie ustawienia, to znowu będzie dobrze jechał. Mamy przed sobą bardzo ważne zawody drużynowe w reprezentacji - powiedział nam w Pradze Jan Kvech. 21-latkowi chodziło oczywiście o nadchodzący wielkimi krokami Drużynowy Puchar Świata. Kvech na takim torze jeszcze nie jechał Kvech to wicemistrz świata juniorów z 2022 roku. Wszystko jeszcze przed nim, natomiast sobotni turniej na Markecie oglądał tylko z perspektywy parku maszyn. Żaden z zawodników nie wjechał w taśmę, więc Kvech na torze się nie pojawił. - Zawody były fajne. Od siebie mogę powiedzieć, że na takim torze w Pradze jeszcze nie jechałem. Był naprawdę do walki. Organizatorzy coś popróbowali i przygotowali tor do ścigania. Zawsze był inny - przyznał młody zawodnik, który w lidze polskiej jeździ dla ROW-u Rybnik (jest wypożyczony na ten sezon z Enea Falubazu Zielona Góra). W Pradze drugi raz z rzędu najlepszy był Martin Vaculik. Drugie miejsce zajął Leon Madsen, a trzecie Jack Holder. Najwyżej z Polaków uplasował się Bartosz Zmarzlik, który zakończył turniej na czwartej pozycji. Patryk Dudek był siódmy, a Maciej Janowski dziesiąty.