Zmagania najlepszych młodzieżowców globu na Motoarenie obejrzała niestety garstka kibiców. Powodów takiego stanu rzeczy było co najmniej kilka, w tym między innymi pora rozgrywania zawodów (piątkowy wieczór) oraz typowo jesienna pogoda, która nie rozpieszcza i skutecznie odstrasza od opuszczania domów. W parze z mizerną frekwencją szło równie kiepskie ściganie. Fani punkty do programów mogli z reguły wpisywać w połowie pierwszego okrążenia, bo mijanek w całym turnieju było jak na lekarstwo. Na szczęście kibiców w biało-czerwonych szalikach odpowiednio rozgrzały nasze młode Orły. Lokalni matadorzy przy rywalach błądzących jak dzieci we mgle wyglądali jak seniorzy z kilkunastoletnim doświadczeniem. Do półfinału nie udało się przejść tylko Krzysztofowi Lewandowskiemu, dla którego zresztą tego typu turnieje to totalna nowość. W półfinale polska dominacja trwała w najlepsze, ponieważ najpierw przepustkę do decydującego wyścigu wieczoru w pewnym stylu wywalczyli sobie Wiktor Lampart i Mateusz Cierniak, a następnie do lubelskiego duetu dołączyli Jakub Miśkowiak i Mateusz Świdnicki. Do wyłonienia zwycięzcy niestety potrzebowaliśmy dwóch podejść. Pierwsze zakończyło się niegroźnym upadkiem Mateusza Świdnickiego. W kolejnym znakomicie ze startu wystrzelił z kolei Jakub Miśkowiak, który nie oddał prowadzenia i juniorską przygodę zakończył nie tylko triumfem na Motoarenie, ale i zdobyciem brązowego medalu mistrzostw świata. Ten najcenniejszy zawisł na szyi Mateusza Cierniaka. Żużlowiec Motoru w tym roku nie miał sobie równych, bo wygrywał i na otwarcie cyklu w Pradze i na dziurawym jak szwajcarski ser torze na legendarnym Principality Stadium. Biało-czerwonych w końcowej klasyfikacji rozdzielił Jan Kvech, który podobnie jak Jakub Miśkowiak czy Wiktor Lampart przechodzi do grona seniorów. Czech dopiero jednak wchodzi na salony i za rok prawdopodobnie będzie ścigał się w PGE Ekstralidze. W juniorskim czempionacie swoje zrobił, dlatego nasi południowi sąsiedzi liczą na to że niebawem znów pojawi się on na podium, tym razem w głównym cyklu Speedway Grand Prix. My z kolei liczymy na obronę tytułu w wykonaniu Mateusza Cierniaka. O tym, czy misja zakończy się powodzeniem, przekonamy się w przyszłym roku. Czytaj także:Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczyłWitali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata