- Unia Leszno jest na dzień dzisiejszy słaba i dlatego przegrywa - powiedział Piotr Baron. I trudno się z menedżerem leszczyńskiego klubu nie zgodzić, bo o ile początek sezonu i choćby mecz w Grudziądzu to był koncert Fogo Unii, o tyle aktualna forma najbardziej utytułowanego klubu żużlowego w Polsce woła o pomstę do nieba. Spośród 41 punktów Fogo Unii Leszno aż 18 zdobył Janusz Kołodziej, który tak naprawdę jest jedynym pozytywem w talii kart Piotra Barona. Innych próżno szukać. - Niewiele pozytywów można po takim meczu znaleźć. Próbowaliśmy szarpać, ale nie ma żadnych pozytywów. Na razie jest słabo i musimy popracować. Popełnili masę błędów Leszczynianie popełnili mnóstwo błędów. Najwięcej ważnych punktów na dystansie stracił Bartosz Smektała, który dał się wyprzedzać wielokrotnie po krawężniku. Dopiero, gdy Smektała zdał sobie sprawę, że krawężnik jest najlepszą linią jazdy w 14. wyścigu, zwyciężył o pół prostej... - Nie wiem, w czym tkwił problem Bartka Smektały. Porozmawiamy na spokojnie i wówczas będziemy mogli ocenić jazdę. Na tę chwilę panują zbyt duże emocje, by się na ten temat wypowiadać - stwierdził Piotr Baron. Nie było kim zmieniać Wiele osób w trakcie meczu oraz tuż po spotkaniu zarzucało Piotrowi Baronowi złe rozegranie taktyczne spotkania. Jak się okazuje, Piotr Baron chciał posłać w bój szybciej Janusza Kołodzieja, ale ten wówczas miałby trzy biegi z rzędu i sam zawodnik poprosił, by mógł jechać rezerwę taktyczną nieco później. Czy można było rotować nieco inaczej? - A był jeszcze ktoś? Był pan na meczu? Ten, kto był na meczu, ten widział, że oprócz Janusza nie było nikogo. To, co mogliśmy, to zrobiliśmy. Robić rezerwy, żeby robić, dla sztuki, to bez sensu - stwierdził Baron. - Spodziewaliśmy się, że przyjeżdża do nas mocna drużyna i to będzie trudny mecz. Tak też się stało. Częstochowianie jechali lepiej, popełnili mniej błędów, byli szybsi, narobili więcej punktów i tak wygrali mecz. Należy im gratulować. Zabrakło i startu, i trasy - zakończył Piotr Baron.