Spadek bydgoskiej Polonii z żużlowej ekstraligi okazał się bardzo kosztowny. Wydatki klubu w minionym sezonie sięgnęły bowiem 8,5 miliona złotych, z czego aż 5,2 mln pochłonęły wynagrodzenia dla zawodników.W dużej mierze winę za trudną sytuację Polonii ponosi były jej prezes, Jarosław Deresiński, który nie tylko nie rozpoczął spłaty zaciągniętego na spłatę wcześniejszych zobowiązań kredytu, ale zadłużył klub o dodatkowy milion złotych. Sprawa oburzyła prezesów innych działających w Bydgoszczy klubów sportowych, w tym występujących w najwyższych klasach rozgrywkowych w różnych dyscyplinach i była omawiana na ostatnim posiedzeniu Rady Sportu, ciała doradczego władz miasta.- Temat powraca po raz kolejny i to niestety znów w tym samym świetle, w którym się to już zdarzało. Na ostatnim posiedzeniu Rady Sportu, w skład której wchodzi ponad 20 osób, dyskusja była dość twarda i szczera, a ci, którzy zarządzają dobrze podmiotami sportowymi, bardzo krytycznie ocenili sytuację, która wyniknęła na koniec sezonu w bydgoskim żużlu - poinformował prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski.Jak powiedział, umowy niektórych zawodników miały być w trakcie sezonu zmienione przez zarząd bez wiedzy i zgody rady nadzorczej. Chodzi o wykreślenie z nich punktu mówiącego o możliwości zmniejszenia kwoty kontraktu w przypadku osiągania gorszych niż w poprzednim sezonie wyników sportowych.Informacji tej zaprzecza jednak dotychczasowy prezes Polonii."Twierdzenia, jakoby ukrywano jakieś tematy dotyczące kontraktów przed radą nadzorczą, są kłamstwem i manipulacją. Przypomnę również, że był to okres, w którym wszystkie decyzje wymagały akceptacji i podpisu obu członków zarządu, czyli pana Jerzego Kanclerza i mojego. Nigdy po okresie transferowym nie dokonywano zmian w brzmieniu kontraktów. Wyjątek stanowi zmiana stawki wynagrodzenia za punkt/bonus, która została obniżona w wyniku porozumienia stron w okresie, gdy wynik sportowy był już niestety przesądzony na naszą niekorzyść" - napisał na swoim profilu jednego z portali społecznościowych Deresiński.Prezydent Bydgoszczy wobec powyższego zażądał od rady nadzorczej Polonii szczegółowych wyjaśnień. Mimo tej nie najlepszej wokół bydgoskiego klubu atmosfery miasto po raz kolejny postanowiło wyciągnąć rękę do Polonii. Najpilniejszą potrzebą jest teraz znalezienie 1 miliona złotych na spłatę pozostałych w tym roku zobowiązań. Trzeba je uregulować do końca listopada, gdyż w przeciwnym razie klub może nie otrzymać licencji na starty w 1. lidze żużlowej w sezonie 2014.Bydgoscy radni w środę poparli, zaproponowane przez prezydenta miasta, rozwiązanie polegające na podwyższeniu wcześniej zaciągniętego kredytu o potrzebną kwotę i rozłożeniu jego całości na okres sześciu lat. Oznacza to, że klub co roku będzie musiał wpłacić do banku kwotę 500 tys. złotych. Ma to pozwolić na uporządkowanie klubowych finansów możliwie najmniejszym kosztem bieżącego funkcjonowania.Kolejna dobra informacja dla Polonii to decyzja, że miasto nadal wspierać będzie "czarny sport". Klub przez najbliższe trzy lata może liczyć na dofinansowanie w wysokości około 2,5 miliona złotych rocznie w ramach umów promocyjnych. Takie działanie ma nie tylko pokazać, że miastu zależy na istnieniu żużla. Ma być to także pozytywny sygnał dla ewentualnego inwestora, który zdecyduje się na zakup klubu.Ratusz wystawił go bowiem na sprzedaż, której podlega 122 900 akcji, stanowiących 98,87 procent kapitału zakładowego spółki Żużlowy Klub Sportowy Polonia Bydgoszcz S.A. Każda z akcji warta jest 25 złotych, więc łączny ich koszt wynosi 3 miliony 72 tysiące 500 złotych. Ostateczna cena sprzedaży podlega jednak negocjacji.