Ledwie pięć punktów zdobył 20-latek z Łotwy podczas piątkowego SGP 2 w Gorzowie. Gdy oglądaliśmy go rok temu w zmaganiach juniorskich, mogliśmy mieć przekonanie graniczące z pewnością, że w kolejnym roku Gusts może spokojnie walczyć o złoto. Wydawał się już wówczas zawodnikiem w pełni ukształtowanym, dojrzałym i zdolnym do utrzymania wysokiej formy przez cały sezon. Miał już też wyrobioną markę, nazwisko Gusts budziło szacunek u rywali. Francis od kilku lat jest już w środowisku znany. Tymczasem sezon 2023 jest na razie dla niego sporym rozczarowaniem. Oczywiście miewa dobre występy, tak jak na przykład ten ligowy w Landshut, kiedy to przywiózł 13 punktów. Wynika to w dużej mierze jednak z jego potężnego talentu. Wyraźnie widać, że Gusts się męczy, nie jest sobą, brakuje mu tego błysku którym imponował rok czy dwa lata temu. Przecież to zawodnik, którym zainteresowała się Betard Sparta Wrocław, a w tamtejszym ośrodku celują raczej tylko w duże i obiecujące nazwiska. Gusts zdecydowanie takim był. Kontuzja zniszczyła mu sezon? Pod koniec maja w Szwecji Gusts nabawił się złamania kości łódeczkowatej nadgarstka. To teoretycznie drobny uraz. Teoretycznie. W praktyce wygląda to tak, że nawet niesamowicie uodpornieni na wszelkie kontuzje żużlowcy przez długi czas potrafią borykać się ze skutkami takiej sytuacji. Gusts stosunkowo wcześnie wrócił, bo od upadku nie minął nawet miesiąc. Może za wcześnie? Widać, że nie jedzie tak jak się po nim spodziewano. W porównaniu do zeszłego roku jest wręcz innym zawodnikiem. Rzecz jasna Gusts to wciąż jeden z największych talentów ostatnich lat. Jeśli chodzi o Łotwę to być może największy w historii, obok Andrzeja Lebiediewa. Fakty są takie, że w tym roku już przed kontuzją spisywał się średnio. Uraz być może tylko pogłębił problem. Jeśli spojrzymy na wielu juniorów, często jeden rok okresu młodzieżowego mają widocznie słabszy. Może właśnie ten czas przeżywa teraz Gusts. Za rok Łotysz ma ostatni sezon w tym gronie.