Piotr Rolnicki, założyciel Victorii był najważniejszym sponsorem Unii Tarnów na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W sezonie 1991 Jaskółki występowały nawet w lidze pod nazwą Unia-Rolnicki. Po tej kampanii biznesmen popadł jednak w konflikt z działaczami klubu, którego skutkiem było jego zupełne wycofanie się z Mościc. Nie zamierzał on jednak opuszczać świata czarnego sportu. By dopiec dawnym współpracownikom postawił on założyć własną drużynę. Kiedy nie wyszło z Unią, to zbudował tor w rodzinnej wiosce Z początku planował on stworzenie Unii rywala w tym samym mieście i próbował namówić zarząd piłkarskiej Tarnovii na otwarcie sekcji żużlowej. Kiedy ten pomysł spalił na panewce biznesmen nie poddał się i rozpoczął budowę stadionu z torem w swojej wsi - leżącej około 15 kilometrów od Tarnowa Machowej. Rolnicki nie był człowiekiem powolnym - w marcu na jego działkę wjechał pierwszy ciężki sprzęt, a w kwietniu stworzony przez niego zespół przystąpił już do drugoligowych rozgrywek. Pierwsze mecze rozgrywał co prawda jeszcze w Lublinie, ale już 14 maja podjął Polonię Piła w Machowej. Choć Victoria przegrała z wielkopolanami jednym punktem, to na trybunach zasiadł nadkomplet widzów. Według niektórych relacji było ich ponad 10 tysięcy! Nie ma w tym nic dziwnego - właściciel klubu zdecydował się na wpuszczanie kibiców za darmo. Ich powrót do domów spowodował drugotrwałe zablokowanie drogi krajowej 94. Klimat stadionu w Machowej był nie do podrobienia Remis w Ostrowie Wielkopolskim, zwycięstwo w Świętochłowicach oraz domowe wygrane z: GKM-em Grudziądz, KKŻ-em Krosno i Kolejarzem Opole dały Victorii siódme miejsce w tabeli. Zespół oparty na Sławomirze Troninie i Dariuszu Biedzie nie miał może pierwszoligowych aspiracji, ale sprawiał wrażenie mądrze poukładanego i miłego dla kibicowskiego oka. Niestety, jego historia nie trwała długo. Po czterech kolejkach sezonu 1993 klub Rolnickiego wycofał się z ligi i ogłosił upadłość. Problemy finansowe właściciela drużyny bezpośrednio odbiły się na jego największej perełce. Starsi kibice do dziś uśmiechają się wspominając machowskie Jastrzębie, a przede wszystkim ich przydrożny stadion. Kibice zasiadający na ziemnych wałach obsianych trawą, trybuna główna stworzona z postawionej przy maszynie startowej przyczepy TIR-a - klimat tamtej areny był nie do podrobienia. Przypominał nieco kameralne stadiony klubów z Wielkiej Brytanii. Wyspiarskie wzorce widać było również w geometrii samego toru. Pochyłe, mocno wyprofilowane łuki i zaledwie 285-metrowa długość składały się na jedyny w swoim rodzaju obiekt. Wielu ekspertów do spraw szkolenia wciąż uważa, że w Polsce nigdy nie mieliśmy owalu tak świetnie sprawdzającego się do nauki młodzieży. Uwielbiali go również kibice, bo każde rozgrywane na nim spotkanie gwarantowało multum mijanek i ciekawych akcji. Stadion został zrównany z ziemią, ale nazwisko Rolnicki przetrwało Niestety, dziś jest on już tylko wspomnieniem. Początkowo próbowano wykorzystywać go w zawodach juniorskich, a później zajmowali się nim żużlowcy-amatorzy z Małopolski i Podkarpacia, ale koszty jego utrzymania wkrótce przerosły także i ich. 10 lat temu ostatecznie zrównano go z ziemią. Dziś to miejsce wygląda jak jedno z wielu tysięcy przydrożnych pól, mało który kierowca domyśla się, że jeszcze nie tak dawno temu odbywały się tu pasjonujące sportowe widowiska. Piotr Rolnicki nigdy już nie wrócił do żużlowego środowiska. Miłością do czarnego sportu zapałał jednak jego wnuk - Patryk. W 2014 roku zdał on licencję Ż w barwach Unii Tarnów, a jako junior nieźle radził sobie nawet w PGE Ekstralidze. Ostatnio wrócił do macierzystego klubu z wojaży po Grudziądzu i Rzeszowie. Reprezentuje Jaskółki na najniższym poziomie rozgrywkowym.