Od roku 2010 Stal ma przeplatankę sezonów, w których jedzie w finale i tych, w których nie daje rady do nich wchodzić. Bardzo często w osiąganiu lepszych rezultatów przeszkadza jej pech, tak jak choćby w tym sezonie. W Rydze koszmarny wypadek miał Anders Thomsen, którego straty na tym etapie sezonu pokryć się nie dało. Stal odpadła z rywalizacji, choć w odczuciu wielu osób spokojnie mogła powalczyć minimum o brąz. Plany musi jednak odłożyć co najmniej do przyszłego sezonu. Statystyki pokazują, że to musi być finał. W latach nieparzystych w od dłuższego czasu Stal nie wchodzi do finału. Z kolei w parzystych walczy o mistrza kraju, a w latach 2014 i 2016 nawet zdobywała tytuły. Często o jej wynikach - tak jak pisaliśmy wyżej, decydują niestety kontuzje. Niestety, bo chyba każdy kibic chciałby sportowej rywalizacji, w której kluczowe są umiejętności, a nie to, kto w jakim składzie będzie w stanie pojechać. Weźmy przykład Thomsena, który rok po roku wypadł w kluczowej fazie ligi i Stal jechała bez niego. Wymienili najsłabsze ogniwo. Przyszedł mistrz świata Stal w sezonie 2023 największy problem miała z obsadzeniem pozycji U24, którą miał Wiktor Jasiński. Ostatnie miesiące to jednak regres tego zawodnika, którego wymieniono na mistrza świata juniorów 2021, czyli Jakuba Miśkowiaka. Ten ruch wydaje się całkiem sensowny, tym bardziej że Miśkowiak w Gorzowie jeździć lubi i wielokrotnie notował tam dobre wyniki (potrafił pokonywać nawet Bartosza Zmarzlika, a to robią tylko najwięksi). Stal liczy na jego odbudowę po kiepskim sezonie. W klubie zostaje kwartet: Woźniak, Vaculik, Thomsen i Fajfer. Tak więc to od Miśkowiaka będzie najwięcej zależało. Ostatni sezon miał bardzo kiepski, dlatego we Włókniarzu mu podziękowano. To wciąż jednak ogromny talent, jeden z najlepszych żużlowców ze swojego pokolenia, więc zdecydowanie zasługuje na kolejne szanse. Wspomniany wcześniej Jasiński (rok starszy niż Miśkowiak) poszedł z kolei do Arged Malesy Ostrów, by tam szukać poprawy swoich wyników.