Czarny koń z Ostrowa. Wybrzeże znalazło pogromcę w karnych. Powrót Sićki
Orlen Wisła Płock z kompletem zwycięstw prowadzi po pierwszej części sezonu zasadniczego ORLEN Superligi. Czarnym koniem rozgrywek jest trzecia Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski. W 13. serii, grając w mocno okrojonym składzie, wygrała w Puławach. W sobotę po ponad dziewięciomiesięcznej przerwie do gry wrócił Szymon Sićko.
Ostatnia kolejka pierwszej rundy rozpoczęła się od pokazu siły Energi Borys MMTS-u Kwidzyn, która rozgromiła na wyjeździe swojego sąsiada w tabeli - Zagłębie Lubin 39:26. Podopieczni Bartłomieja Jaszki dali koncert w obronie. W pierwszym kwadransie stracili tylko dwie bramki. Później powtarzali okresy długich minut, gdzie rywale mieli problem z dojściem do sytuacji rzutowych. Kwidzynianie nie rezygnują z walki o play-offy.
Do dużego wydarzenia doszło w Kielcach. Po 279 dniach od odniesienia poważnego urazu kolana (zerwania więzadła właściwego rzepki) do gry wrócił Szymon Sićko. W domowym meczu z KGHM Chrobrym Głogów. Lewy rozgrywający zaliczył kwadrans na pozycji numer dwa w obronie. Wykorzystał jednego z dwóch karnych, do których podszedł. Industria wygrała 45:34.
- Nie czułem jakiegoś wielkiego stresu. Była bardziej ekscytacja, że mogę poczuć atmosferę meczu. Bardzo chciałem wrócić. Czasami ciężko oglądało się spotkania z boku. Na razie sztab stopniowo wprowadza mnie w grę. Teraz to 15 minut w obronie, ale dla mnie aż 15 minut. Teraz muszę dalej pracować, aby wrócić do sprawności sprzed kontuzji - wyjaśniał Szymon Sićko.
Bardzo dużo goli padło w Puławach, gdzie spotkały się drużyny grające niezwykle ofensywnie. Świetną formę potwierdziła Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski, która ograła Azoty 39:33. Przez kontuzje, Kim Rasmussen mógł wpisać do protokołu tylko 12 zawodników. Jego podopieczni odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu i awansowali na trzecie miejsce.
- Mieliśmy utrudnione przygotowania, bo kadrę mamy w katastrofalnym stanie. Jest bardzo dużo kontuzji. Naszych zawodników w najbliższym czasie czekają trzy operacje. Dodatkowo dochodzi kilka drobniejszych urazów. Graliśmy ósemką w polu. Tym bardziej cieszy zwycięstwo. Jesteśmy zwartym, zgranym zespołem. Jeden idzie na drugiego. Nasz trener jest nie tylko świetnym taktykiem, ale również bardzo dobrym motywatorem. Potrafi wydobyć z nas takie siły, o których sami nie wiedzieliśmy. W takim składzie też potrafimy grać na dużej intensywności z rywalem, który również rzuca bardzo dużo bramek - tłumaczył Kamil Adamski, rozgrywający zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego.
W sobotę bardzo cenne zwycięstwo zanotował Zepter KPR Legionowo, który pokonał po karnych PGE Wybrzeże Gdańsk. Dla ekipy znad morza był to szósty konkurs "siódemek" w sezonie, ale pierwszy przegrany. Po 60 minutach był remis 28:28.
- Nie zmieniliśmy niczego w treningach. Zawsze pracujemy na sto procent. W tym spotkaniu to my bardziej chcieliśmy. Wiadomo, w jakiej znajdujemy się sytuacji. To zwycięstwo może nam tylko pomóc. Oby druga runda przyniosła nam więcej powodów do radości - tłumaczył Krystian Wołowiec, który w sobotę rzucił 11 bramek.
Krok w stronę ósemki zrobił Górnik Zabrze, który odniósł pierwsze zwycięstwo pod wodzą Aleksandra Miszki. W niedzielę pokonał u siebie Corotop Gwardię Opole 34:32. Zespół ze Śląska rywalizował z Piotrem Jędraszczykiem, który zanotował osiem goli i dziesięć asyst. Na pocieszenie, młodemu rozgrywającemu pozostał tytuł najlepszego gracza meczu.
- To było spotkanie charakteru i walki. Zdajemy sobie sprawę czego nam brakuje, kto nie może grać i rzucać. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Jeden szedł za drugiego, pomagaliśmy sobie i do końca walczyliśmy do końca o każdą bramkę. Walka, walka i jeszcze raz walka, to zdecydowało w tym gorącym spotkaniu - wyjaśniał Aleksander Miszka.
Na koniec zmagań Energa MKS Kalisz pokonała na swoim terenie Śląsk Wrocław, ale dopiero po rzutach karnych. Beniaminek ma czego żałować, bo prowadził od początku i to kilkoma bramkami. W drugiej połowie było już 21:16 dla niego, ale gospodarze zliczyli skuteczną pogoń. Duża w tym zasługa świetnie spisującego się w bramce Jana Hrdlicki. Drużyna z Dolnego Śląska nie ma zbyt dużo czasu na odpoczynek, bo już w środę czeka ją derbowy pojedynek z KGHM Chrobrym Głogów.